Dopiero po transakcji miasto uchwaliło plan zagospodarowania przestrzennego obejmujący m.in. działki przy ul. Samochodowej. – Po jego przyjęciu wartość tych terenów wzrosła. Chcąc je teraz sprzedać, musimy zapłacić miastu tzw. rentę planistyczną. Czujemy się oszukani, sprzedawano nam bowiem co innego, a dano co innego – mówi nasz czytelnik z Tychów (nazwisko do wiadomości redakcji).
[srodtytul]Niespodzianka u notariusza[/srodtytul]
Historia zaczęła się we wrześniu 2006 roku. Wtedy to prezydent miasta ogłosił rokowania dotyczące sprzedaży gruntów. Do kupienia były dwie leżące blisko siebie działki o powierzchni 952 i 794 mkw.
W prasowym ogłoszeniu znalazła się informacja, że są to tereny budowlane przeznaczone pod budownictwo jednorodzinne i podstawowe obiekty usługowe.
– Wcześniej, jeszcze przed rokowaniami, miasto próbowało pozbyć się tych działek w przetargach – opowiada czytelnik. W ostatnim z nich ceny wywoławcze wynosiły 38,4 i 32 tys. zł. Przetargi się jednak nie udały. Doszło do rokowań. – Większą działkę kupiłem ja, mniejszą – moi teściowie – opowiada nabywca gruntu. – Wygraliśmy, oferując odpowiednio 58 i 52,3 tys. zł.