U nas wyodrębniło się na własność ponad 200 mieszkań, zostało nieco ponad 100 – mówi prezes warszawskiej spółdzielni Torwar Jacek Sadowski. Przyznaje, że wnioski o uwłaszczenie będzie przyjmował do końca roku. – Potem obecna ustawa nie będzie już działała. Nowej jeszcze nie mamy – dodaje.
[srodtytul]Niezupełnie za złotówkę[/srodtytul]
W stołecznych spółdzielniach mieszkaniowych ruch przy wykupie mieszkań za symboliczną złotówkę nie jest duży. W największej, Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, z ustawy przewłaszczeniowej skorzystało ok. 20 proc. mieszkańców. W spółdzielni Bródno ok. 30 proc.
– Wnioski składają przede wszystkim ci, którzy mają mieszkania lokatorskie – mówi prezes WSM Kazimiera Szerszeniewska. – Ci, którzy mają własnościowe, mogliby się starać o ułamkową część gruntu, ale tu zainteresowanie nie jest duże. – Bo ten grunt nie jest na własność, tylko w użytkowanie wieczyste. To po co się starać? – pyta spółdzielca z Bródna.
Ale prezesi wskazują też na inny powód niewielkiego zainteresowania wykupem mieszkań. – Wprawdzie teoretycznie to kwestia kilkunastu złotych, ale cała operacja, czyli akt notarialny, to już ok. 1,2 – 1,5 tys. zł – mówi Andrzej Ślązak ze spółdzielni PAX. – A nie każdy może od razu takie pieniądze wyjąć z kieszeni – dodaje.