Mapę terenów zalewowych można obejrzeć w wyłożonym w warszawskim Biurze Architektury miejskim studium planistycznym. Po prawej stronie Wisły grunty zaznaczone jako niebezpieczne zajmują ponad połowę tej części miasta. Lepiej jest w lewobrzeżnej stolicy. Tu zagrożone są [link=http://www.zyciewarszawy.pl]Łuk Siekierkowski, część Wilanowa, Kępa Zawadowska, fragment Stegien[/link].
– Ale to zagrożenie istnieje tylko wtedy, gdy zostają przerwane wały przeciwpowodziowe – uspokaja dyrektor miejskiego Biura Architektury Marek Mikos. I dodaje, że nigdzie nie jest powiedziane, iż na tych terenach budować nie można.
[srodtytul]Lepiej nie budować[/srodtytul]
Jednak specjaliści od budownictwa nie podzielają optymizmu urzędników. – Najlepiej byłoby na terenach zagrożonych wcale nie budować – uważa Zbigniew Tyczyński, przewodniczący warszawskiego oddziału Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa. – Tyle że tereny zagrożone są ładnie położone, blisko centrum. A że gdzieś płynie rzeka? Albo do wału blisko? Kto by się tym przejmował.
Tyczyński dodaje, że o tym, co i gdzie wolno budować, powinny decydować plany zagospodarowania przestrzennego, których brakuje. Objętych nimi jest tylko nieco ponad 20 proc. powierzchni stolicy.