– Każde wydarzenie, które ma lub może mieć wpływ na bezpieczeństwo lub samo jego poczucie, wpływa na popyt w danej lokalizacji – przyznaje pośrednik Cezary Szubielski, dyrektor żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości. – Dla klientów ważne bywają nawet statystyki napadów czy kradzieży samochodów.
[srodtytul]Bo budynek się sypie[/srodtytul]
Krzysztof Celiński, pośrednik z agencji nieruchomości Askel, potwierdza, że klienci wybierają dany rejon miasta m.in. przez pryzmat bezpieczeństwa. – Są miejsca, które wielu nabywcom wciąż źle się kojarzą, jak chociażby Szmulki. Dla wielu warszawiaków ta lokalizacja jest nie do przyjęcia – mówi Krzysztof Celiński.
Cezary Szubielski zaś ocenia, że przy wyborze lokalizacji wciąż jesteśmy konserwatywni. – Często niesłusznie. Konserwatyzm wynika bowiem z tego, że pod uwagę brany jest obraz przedwojennej Warszawy, jakże różnej w swojej zabudowie i granicach od dzisiejszej – podkreśla dyrektor z Krupa Nieruchomości.
Pośrednicy zauważają, że wpływ na sprzedaż mogą mieć też zupełnie przypadkowe zdarzenia. – Pamiętam sytuację z 2007 r., gdy na rynku pojawiły się równocześnie trzy identyczne mieszkania z budynku przy ul. Promyka na Żoliborzu. Potencjalni nabywcy często wyrażali przypuszczenie, że budynek... prawdopodobnie się wali i stąd potrzeba ucieczki mieszkańców – wspomina Cezary Szubielski. – Tymczasem budynek, skądinąd doskonale zlokalizowany, jest w świetnym stanie technicznym – podkreśla.