Państwo C. działkę rekreacyjną ok. 100 km od Warszawy kupili kilka lat temu. Decyzję o budowie na niej domu odkładali, rzadko więc tam jeździli. W czasie wakacji postanowili jednak zająć się nieruchomością.
Jakież było ich zdziwienie, kiedy już z daleka zobaczyli górę gruzu na swojej ziemi. Jednak jeszcze bardziej byli zaskoczeni, gdy okazało się, że to nie zwykłe betonowe bloki, ale pokruszone kawałki starych nagrobków, niektóre z czytelnymi napisami: imię, nazwisko, data śmierci i dopisek: „zginął w obozie koncentracyjnym”.
Pan C. poszedł do letników po sąsiedzku, aby zapytać, co to za gruzowisko i dlaczego składowane jest na jego działce. Usłyszał, żeby się nie martwić, bo to płyty z lokalnego cmentarza, które ktoś przywiózł, aby utwardzić drogę dojazdową do działek.
Na czyje zamówienie, dlaczego akurat takim materiałem, a na dodatek składowanym na ziemi państwa C.? Tego akurat sąsiad nie wiedział.
Czemu o utwardzeniu drogi nie byli informowani współwłaściciele działek? – Skoro rzadko pan bywa na działce, to jak mieli pana zapytać? – usłyszał na odchodne pan C.