Nasz czytelnik (nazwisko do wiadomości redakcji) kupił kocioł Saunier Duval model Niedźwiedź KLZ z zasobnikiem na ciepłą wodę użytkową. Dokonywał koniecznych przeglądów gwarancyjnych (w przeciwnym razie gwarancja jest krótsza), kocioł jednak się popsuł w lipcu br. – To się zdarza, rzeczy się psują. Nie mam o to pretensji. Ale już historia związana z naprawą, bardzo mnie rozczarowała i zniechęciła do producenta. Teraz wiem, że należy sprawdzać nie tylko jakość sprzętu, ale i serwisu gwarancyjnego – podkreśla.
[srodtytul]Szukaj, aż znajdziesz[/srodtytul]
Klient usterkę zgłosił na infolinii producenta kotła. Tam dostał numer do centrum serwisowego na region Mazowsza.
– Powiedziałem, że mam problem techniczny z kotłem. Nie miałem ciepłej wody. Pracownik centrum serwisowego ku mojemu osłupieniu przekazał mi kilka telefonów do prywatnych firm (głównie osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą), które producent upoważnił do wykonywania napraw. Ja zaś spodziewałem się, że pracownik Saunier Duval po prostu przyjmie zgłoszenie i wyśle do mnie fachowca, który kocioł naprawi – opowiada nasz czytelnik.
Dodaje, że prawdziwe schody zaczęły się dopiero wtedy, gdy próbował umówić się z którąś z autoryzowanych firm. – Znalezienie kogoś, kto przyjechałby pod Warszawę, graniczyło z cudem. Jeden pan miał za daleko, bo... z Warszawy. Kolejnemu też nie było po drodze. Następny tłumaczył, że jest sezon urlopowy, więc też nie może do kotła przyjechać. I nikogo nie obchodziło, że moja rodzina musi się myć w zimnej wodzie – opowiada klient. Kiedy żadna z podanych firm nie zgodziła się wysłać do niego swojego pracownika, raz jeszcze zgłosił problem w centrum serwisowym. – Dostałem drugą listę fachowców. Zapowiedziałem, że jeśli i tym razem się nie uda, zobowiążę producenta, by sam szukał kogoś do naprawy – opowiada. Wspomina, że ostatecznie udało się mu ściągnąć piątego fachowca z drugiej podanej przez producenta listy.