Jestem za abolicją

Gdyby została wprowadzona abolicja, korzyść byłaby podwójna - mówi Robert Dziwiński, główny inspektor nadzoru budowlanego

Publikacja: 28.10.2010 04:37

Jestem za abolicją

Foto: archiwum prywatne

[b]Rz: Czy w wypadku starych samowoli budowlanych, popełnionych przed 1 stycznia 1995 r., warto zastosować abolicję?[/b]

[b]Robert Dziwiński, główny inspektor nadzoru budowlanego:[/b] Uważam, że tak. W cywilizowanych państwach europejskich są dwa podejścia do tego problemu: albo stawia się na stabilność prawa, albo na jego skuteczność. Polski parlament rok temu postawił na stabilność i pewność obrotu prawnego oraz gospodarczego.

[b]Pan podziela ten pogląd?[/b]

Abolicja dotyczyłaby budynków i obiektów postawionych przed wielu laty. Do tej pory nie uzyskał o nich informacji nadzór budowlany ani też żaden „życzliwy” sąsiad nie poinformował o naruszeniu przepisów. Nikt więc nie wie, przynajmniej oficjalnie, że doszło do popełnienia samowoli.

Oznacza to, że od wielu lat do obiektów tych nie stosuje się innych regulacji prawa budowlanego dotyczących utrzymania obiektu. Nadzór budowlany nie sprawdza więc m.in., czy właściciele i zarządcy tego typu budynków przeprowadzają co roku i co pięć lat kontrole oceniające stan techniczny tych obiektów etc.

Gdyby została wprowadzona abolicja, korzyść byłaby podwójna. Po pierwsze – w końcu po tak długim okresie mielibyśmy uporządkowany stan prawny, po drugie – obiekty te można by poddać rygorom prawa budowlanego, czyli przepisom o utrzymaniu obiektu. Z tych powodów warto więc postawić grubą kreskę.

[b]Czy znana jest chociaż w przybliżeniu skala zjawiska?[/b]

W 1994 r. wykryto blisko 27 tys. samowoli, co na pewno nie odpowiadało rzeczywistej liczbie nielegalnie wzniesionych obiektów. Było to jeszcze pod rządami starego prawa budowlanego z 1974 r.

Po tej dacie do 11 lipca 2003 r. obowiązywał bardzo restrykcyjny przepis. Nakazywał bezwzględną rozbiórkę każdego nielegalnie postawionego obiektu, i nadzór budowlany konsekwentnie to egzekwował. Nie było też żadnej szansy na legalizację. Taka możliwość pojawiła się na nowo po 11 lipca 2003 r.

W tej chwili mamy taką sytuację, że średnio rocznie popełnianych jest od 2 tys. do 5 tys. samowoli. Nie jest to dużo, zważywszy że rocznie wydaje się obecnie ponad 200 tys. pozwoleń na budowę. Skala zjawiska jest więc dużo mniejsza niż w 1994 r.

[b]Dlaczego za legalizację trzeba obecnie tak słono płacić?[/b]

To był świadomy zamysł. Ustawodawca celowo wprowadził tak wysokie opłaty, by zniechęcały do łamania przepisów i aby inwestorowi nie opłacało się ich łamać. I na razie to skutkuje.

[b]Rz: Czy w wypadku starych samowoli budowlanych, popełnionych przed 1 stycznia 1995 r., warto zastosować abolicję?[/b]

[b]Robert Dziwiński, główny inspektor nadzoru budowlanego:[/b] Uważam, że tak. W cywilizowanych państwach europejskich są dwa podejścia do tego problemu: albo stawia się na stabilność prawa, albo na jego skuteczność. Polski parlament rok temu postawił na stabilność i pewność obrotu prawnego oraz gospodarczego.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: język polski. Odpowiedzi eksperta WSiP
Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: matematyka. Rozwiązania eksperta WSiP
Internet i prawo autorskie
Bruksela pozwała Polskę do TSUE. Jest szybka reakcja rządu Donalda Tuska
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Dobra osobiste
Karol Nawrocki pozwany za książkę, którą napisał jako Tadeusz Batyr