Obyło się bez spektakularnych upadłości, przejęć. Nie oznacza to jednak, że na rynku było łatwo – zarówno klientom, jak i deweloperom.
Ci pierwsi nadal mają zdolność kredytową mniejszą niż przed kryzysem, szukają więc mniejszych mieszkań i gotowi są czekać nawet dwa lata, aby kupić bardziej ustawne mieszkanie taniej, niż oferowane są gotowe lokale.
Z kolei deweloperzy narzekają, że dość już mają presji na obniżkę cen, żądań klientów dotyczących rabatów, no i chcieliby wreszcie pozbyć się lokali na dawno ukończonych osiedlach (blisko jedna trzecia z mieszkań oferowanych przez nich w stolicy od wielu miesięcy czeka na nowych właścicieli). Chętnych na nie jednak brakuje. W wielu przypadkach to za wysokie ceny odstraszają. Tymczasem konkurencja rozpoczyna w pobliżu nowych osiedli kolejne projekty, reklamując się, że buduje o kilkaset zł taniej na metrze.
Co zatem będzie z cenami na rynku pierwotnym? Z ostatniego raportu Instytutu Ekonomicznego Narodowego Banku Polskiego wynika, że ceny mieszkań są ciągle za wysokie, więc powinny zacząć się obniżać. Na pewno jednak nie we wszystkich projektach.
Z kolei z grudniowego raportu portalu Szybko.pl wynika, że także na rynku wtórnym można się spodziewać spadku cen wywoławczych w najbliższym półroczu – o 4,7 – 5 proc. Jest to bardzo możliwe, tym bardziej że średnia cena ofertowa w grudniu 2010 r. wynosi 8500 zł za mkw. i jest 2,8 proc. wyższa niż w grudniu 2009 r.