W wielu wypadkach banki będą rezygnowały z prowizji za przyznanie kredytu i dawały niskie marże, aby przyciągnąć klienta. Jednak na promocyjnych ofertach będą też chciały zarobić, tylko nie wprost. Jak podkreślają doradcy finansowi, najtaniej pieniądze pożyczą ci, którzy albo będą mieli bardzo wysoki wkład własny (np. 40 – 60 proc.), albo – co bardziej prawdopodobne – ci, którzy dla niskiego oprocentowania zwiążą się z bankiem innymi jego produktami czy usługami, dopłacając w ten sposób pośrednio do miesięcznej raty kredytu, np. po kilkadziesiąt złotych. Kiedy się to opłaci? Trzeba liczyć indywidualnie.
Po drugie banki będą ze sobą jeszcze mocniej konkurować na rynku kredytów hipotecznych niż dotąd, chcąc odbudować swoje portfele po kryzysie. Łatwiej więc będzie klientowi negocjować drobne odstępstwa od standardowych umów.
Po trzecie sami bankowcy są nieco wystraszeni propozycjami kolejnych rekomendacji, które chce wprowadzić nadzór finansowy. Banki lobbują zatem, aby złagodzić wytyczne utrudniające jeszcze bardziej przyznawanie kredytów walutowych, nie chcąc tracić klientów.
Mimo dobrych prognoz na marże tak niskie jak przed kryzysem nie można liczyć. Warto jednak próbować negocjować obniżkę zaproponowanej marży, szczególnie gdy kredytowane mieszkanie jest gotowe. Im transakcja bezpieczniejsza dla banku, tym marża kredytu powinna być niższa.