Mieszkania w blokach z wielkiej płyty

Ośmiu na dziesięciu klientów szuka mieszkań w płycie. Są one tańsze od nowoczesnych lokali o ok. 12 proc. Masowego burzenia blokowisk nie będzie.

Publikacja: 29.04.2013 00:20

Mieszkania w blokach z wielkiej płyty

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

– W blokach z wielkiej płyty jest w Polsce ok. 4 mln lokali. Mieszka w nich ok. 12 mln osób – szacuje Bartosz Turek, analityk Home Broker. – Wielka płyta to głównie sypialnie dużych miast. Spośród miast wojewódzkich największy udział wielkopłytowych lokali w ogólnej liczbie mieszkań notowany jest w Kielcach i Rzeszowie. Mieszkania zbudowane w latach 1971–1988 stanowią tam odpowiednio 44 i 43 proc. – dodaje.

Zimne ściany

Leszek Michniak, szef Wrocławskiej Giełdy Nieruchomości, szacuje, że w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców budynki w technologii wielkoblokowej i wielkopłytowej stanowią od 12 do 17  proc. – Z każdym rokiem ze względu na inwestycje deweloperskie ich udział będzie się zmniejszał – ocenia Leszek Michniak.

Tadeusz Żurowski, doradca rynku nieruchomości, przypomina, że wielka płyta, która przywędrowała do Polski w epoce Gierka, umożliwiła znaczne przyspieszenie procesu budowy przy jednoczesnym obniżeniu kosztów.

– Wielkopłytowych blokowisk jednak nie polubiliśmy, choć nie z powodu wad technologii. Urbaniści stworzyli sypialnie bez sklepów, telefonów, możliwości transportowych. Na warszawskim osiedlu Tarchomin nie było ani jednego telefonu, a autobusy kursowały tylko w dniach pracy – opowiada Tadeusz Żurowski. – Z kolei budowlańcy ignorowali wymogi technologiczne. Z powodu wad montażu często dochodziło do zawalenia się budynków jeszcze przed zasiedleniem. Jednym z niewielu przypadków, których nie udało się ukryć, było zawalenie się stropów w budynku na Ursynowie. Nowego rodzaju druty zbrojeniowe zostały źle zamontowane. Wady budynków z płyty można by wymieniać długo. Mieszkańcy najdotkliwiej odczuwali brak właściwej izolacji cieplnej – podkreśla.

Tadeusz Żurowski zastrzega, że większość budynków jest już zmodernizowana.

– Nie usunięto wszystkich wad, jednak daje się już w nich mieszkać. Cieszą się prawdziwą popularnością. Nie opustoszały tak jak w Niemczech po obaleniu muru – podkreśla doradca. Jego zdaniem wielka płyta to jednak bomba z opóźnionym zapłonem. – Błędy montażowe wcześniej czy później przypomną o sobie. Wtedy płyta opustoszeje, tyle że innych powodów niż u naszych zachodnich sąsiadów. Być może zamieszkają tu zarobkowi imigranci, tak jak we Francji. Jeśli do tego dojdzie, popłoch ogarnie właścicieli mieszkań w nowych budynkach, które powstały tuż obok.

Zdaniem Bartosza Turka dziś nie sposób mówić o niechęci do betonowych bloków, skoro zakup mieszkania w nich rozważa ośmiu na dziesięciu  nabywców. – Udział wielkopłytowych mieszkań w ogólnej liczbie transakcji zawartych w czwartym kwartale ub.r. na rynku wtórnym to prawie 33 proc. – szacuje.

Wielkopłytowe lokale sporą popularnością cieszą się m.in. w Rzeszowie, głównie dzięki dobrej lokalizacji. – Dwu- i trzypokojowe lokale długo nie czekają na nabywców, szczególnie w dzielnicy Nowe Miasto oraz na osiedlach Pułaskiego i Krakowska-Południe – mówi Aleksandra Chabros, kierownik rzeszowskiego oddziału Home Broker.

Tańsze od nowych

Z danych tej firmy wynika, że co najmniej 40-proc. udział wielkiej płyty w strukturze mieszkaniowej notowany jest także w Białymstoku, Gorzowie Wielkopolskim, Olsztynie i Zielonej Górze. – Na drugim biegunie są Kraków, Sopot, Warszawa i Wrocław, gdzie mieszkania zbudowane w latach 1971–1988 stanowią mniej niż 30 proc. – szacuje Turek.

Z analiz Wrocławskiej Giełdy Nieruchomości wynika, że mieszkania w płycie są tańsze niż używane lokale wybudowane w nowej technologii średnio o 12 proc.

W Polsce najstarsze wielkie płyty mają 50–60 lat. – Na Zachodzie dobiegają już setki – przypomina Bartosz Turek. – Badania mówią, że trwałość wielkiej płyty to właśnie 100 lat. W Polsce teoretycznie jesteśmy na półmetku. Trwałość budynków zależy od sposobu ich użytkowania i konserwacji. Gdyby tak nie było, nie moglibyśmy oglądać 200-letnich drewnianych chałup w skansenach i kilkusetletnich kamienic na Starym Mieście w Krakowie. Dobrze utrzymana wielka płyta także może służyć kilkaset lat – uważa analityk Home Broker.

Zdaniem Bartosza Turka dziś, gdy w Polsce wciąż brakuje mieszkań, aby zaspokoić podstawowe potrzeby mieszkaniowe, trudno się spodziewać, by pełnowartościowe bloki z płyty były rozbierane.

– Tak było we wschodnich Niemczech, gdzie całe osiedla pozostawały bez najemców, a gminy decydowały się na zagospodarowanie gruntu w inny sposób – mówi Bartosz Turek. – U nas sytuacja jest inna, choć pojawiają się pierwsze informacje o budynkach w centrum wyburzanych pod nowe hotele czy biurowce – przyznaje.

Cenny grunt

Pośrednik Leszek Hardek, prezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości (PFRN), twierdzi, że na pewno nie czeka nas masowa rozbiórka wielkopłytowych bloków. – W Polsce wciąż brakuje mieszkań – mówi Leszek Hardek. Jego zdaniem wielkiej płyty nie da się rozebrać także dlatego, że mieszkania w blokowiskach mają prywatnych właścicieli, działają w nich wspólnoty.  – Jak więc miałoby to wyglądać od strony prawnej? Gdzie przenieść mieszkańców? Z pewnością łatwiej byłoby rozebrać tzw. hotelowiec, który ma jednego właściciela – mówi Leszek Hardek.

Prezydent PFRN ocenia, że bloków, które są w fatalnym stanie, a grunty pod nimi przewyższają ich wartość, jest w Polsce niewiele. – Rozbiórki mogłyby dotyczyć jednostkowych przypadków, kiedy deweloperowi opłacałoby się wykupić cały budynek, zburzyć go i postawić obiekt, który przynosiłby zyski – podkreśla Leszek Hardek. Dodaje, że miasta nie zawsze są w stanie wykorzystać nawet wolne tereny. – Zauważmy, że np. grunty wokół Pałacu Kultury i Nauki ciągle są puste, mimo że było wiele koncepcji ich zagospodarowania – mówi prezydent PFRN.

Także Tadeusz Żurowski zauważa, że niemal wszystkie blokowiska należą do spółdzielni. – Mieszkania zostały sprzedane lokatorom, co komplikuje sprawę. Z ekonomicznego punktu widzenia do wyburzania wielkiej płyty dojdzie dopiero, gdy grunt pod tymi budynkami stanie się tak cenny, że rozbiórka, a następnie budowa w ich miejsce nowoczesnych, lepszych domów, będzie na tyle opłacalna, żeby warto było podjąć takie wyzwanie – tłumaczy doradca. – Nie wiem, kiedy do tego dojdzie. Na pewno nie w latach kryzysu. Najpierw ceny mieszkań muszą znowu pójść do góry. Wtedy wartość gruntów na obszarach o dobrej infrastrukturze szybko wzrośnie. Zauważmy, że przy takim ujęciu problemu pierwsze pod młotek pójdą nie budynki w najgorszym stanie, ale te dobrze położone, o które już od pewnego czasu zarządcy dbają. Ot, taki ekonomiczny paradoks – podkreśla.

Według Leszka Michniaka polskie blokowiska mogą jeszcze spokojnie przetrwać więcej niż 100 lat. – Warunek: docieplanie, wymiana stolarki okiennej, infrastruktury technicznej – zastrzega Leszek Michniak. Także jego zdaniem wyburzenia będą dotykać najpierw najbardziej atrakcyjnych lokalizacyjnie fragmentów miast, gdzie inwestycje prowadzone w najnowszych technologiach będą opłacalne.

– W blokach z wielkiej płyty jest w Polsce ok. 4 mln lokali. Mieszka w nich ok. 12 mln osób – szacuje Bartosz Turek, analityk Home Broker. – Wielka płyta to głównie sypialnie dużych miast. Spośród miast wojewódzkich największy udział wielkopłytowych lokali w ogólnej liczbie mieszkań notowany jest w Kielcach i Rzeszowie. Mieszkania zbudowane w latach 1971–1988 stanowią tam odpowiednio 44 i 43 proc. – dodaje.

Zimne ściany

Pozostało 94% artykułu
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Rok rozczarowań w dziedzinie nieruchomości i budownictwa