Spotkali się na Kongresie Związku Banków Polskich w ubiegłym tygodniu.  Na początku przytaczane były statystyki mówiące o tym, że 60 proc. młodych ludzi nie jest w stanie kupić mieszkania na kredyt, nawet z pomocą państwa.

Tymczasem rząd serwuje program MdM. Dopłaca w nim do własności tym, którzy takiego wsparcia nie potrzebują, bo i tak stać ich na płacenie rat. Padło nawet zdanie, że najgorszym błędem rządzących jest rozbudzanie ambicji posiadania własnego mieszkania za wszelką cenę. A dostępność mieszkań w Polsce jest mizerna.

Średnio za 1 mkw. M trzeba zapłacić dwukrotność pensji, podczas gdy mieszkania uważa się za dostępne, gdy pół średniej płacy wystarcza na mkw. – mówiła Irena Herbst, wiceminister budownictwa w latach 1992–1996. Jej zdaniem polityka mieszkaniowa od dziesięciu lat jest  nieskuteczna i nieprzemyślana.

Zdaniem prof. Marka Bryxa (prezesa Urzędu Mieszkalnictwa w latach 2001–2003) jest jeszcze gorzej: w ogóle nie ma polityki mieszkaniowej, a MdM jest najgorszym programem ze wszystkich, które były do tej pory. Prof. Andrzej Bratkowski, minister budownictwa w latach 1992–1993, mówił, że właściwie o każdej nowej inicjatywie dotyczącej mieszkaniówki można powiedzieć: „co by tu jeszcze ... popsuć, panowie".

Za skandal uznał likwidację Krajowego Funduszu Mieszkaniowego. Zdaniem ekspertów Fundusz należy przywrócić i budować na wynajem, a nie tylko premiować własność. Konieczne jest też m.in. umożliwienie premiowanego oszczędzania na mieszkanie, bez płacenia podatku. Czy głosu byłych ministrów posłucha nowa pani minister superresortu, w którym znalazła się mieszkaniówka? Czy ten segment rynku przytłoczą wyzwania związane z wydawaniem unijnych funduszy? Oby nie.