Przeciwnicy z kolei zarzucają planowi rasizm, czystki etniczne, a nawet segregację rasową. Twierdzą również, że nie był on wystarczająco konsultowany z Beduinami. Oskarżają Izrael o grabież ziemi oraz ignorowanie tradycji i kultury Beduinów.
Trudno przecenić stopień wzajemnej nieufności stron tej debaty. Ale nikt nie kwestionuje skrajnie trudnych warunków, w jakich żyją Beduini. Umieralność niemowląt jest siedem razy większa niż w Tel Awiwie. Analfabetyzm i bezrobocie są powszechne, a wielu z nich żyje bez wody, elektryczności, telefonów i kanalizacji. - Oni zasługują na więcej i powinni dostać więcej - mówi Clinton Bailey, izraelski profesor, który bada problemy Beduinów od 45 lat. - Jeśli rząd uświadomi sobie, że musi o tym myśleć, stwierdzi, co ma im do zaoferowania oraz zacznie rozmawiać z ludźmi, to na pewno spotka się za znacznie mniejszym sprzeciwem niż dziś - ocenia profesor.
Masowe ucieczki
Beduini, półkoczowniczy arabscy muzułmanie, wywodzą swoją historię na pustyni Negew, mierzącej 4,7 tys. mil kw. (12 173 km kw.), od VII w. Kiedy w 1948 roku powstało państwo Izrael, ok. 90 proc. z 90 tys. Beduinów uciekło.
Tym, którzy pozostali, przyznano obywatelstwo, ale osiedlono ich pod rygorami wojskowymi na ok. 10 proc. obszaru znanego jako Siyag - to arabska nazwa "ogrodzenia". Obrońcy praw Beduinów porównują ten obszar do amerykańskich rezerwatów dla Indian.
Dziś obszar ten zamieszkuje 200 tys. Beduinów, którzy mają najwyższy wskaźnik urodzeń na świecie. Prawie jedna trzecia z nich żyje w związkach poligamicznych, a prawie połowa mieszka w siedmiu miastach wybudowanych przez Izrael w latach 1968-89. Przestępczość jest tam wysoka. Ulice - zawalone śmieciami.
Izrael w ostatnich latach uznał 13 wiosek, legalizując zabudowę przeznaczoną wcześniej do rozbiórki. Proces ten toczy się jednak zbyt wolno wobec potrzeb modernizacji. Nieuznawanych przez Izrael pozostaje wciąż 35 wiosek, takich jak Abdeh, zamieszkanych przez ok. 70 tys. ludzi, których mogą czekać przymusowe przesiedlenia.
Najbardziej krytykowaną częścią planu (znanego jako Prawer-Begin, od nazwisk autorów, Ehuda Prawera - rządowego ministra planowania i Bennego Begina - byłego ministra bez teki) jest propozycja rozstrzygnięcia 3 tys. pozwów w sprawie praw ziemi. Ogółem dotyczą one 230 mil kw. (596 km kw.)
Po tym, jak izraelski sąd odrzucił 200 takich pozwów, w większości opartych o rękopiśmienne świadectwa, rząd opracował kompleksową formułę rekompensaty dla Beduinów, uzależnioną od lokalizacji ziemi, tego, czy była uprawiana oraz od czasu złożenia wniosku. Większość skarżących ma zagwarantowaną połowę albo ćwierć obszaru tej ziemi, a oprócz tego - trochę gotówki. Reszta ziemi pozostanie do dyspozycji państwa lub też będzie podzielona miedzy Beduinów żyjących w diasporze.
- Nie jesteśmy przeciwko postępowi - mówi Thabet abu Rass Adalach z grupy obrońców praw Arabów w Izraelu. - Pytanie brzmi, dlaczego państwo Izrael, które chce zagospodarowywać pustynię Negew, zawsze zamierza to robić kosztem Beduinów.
Włączyć się do cywilizacji
Beduini i ich obrońcy twierdzą, że oni chcą po prostu zachować swoje małe rolnicze wioski. Mają alternatywny plan włączenia ich do cywilizowanych obszarów. Ale rząd ignoruje ich oczekiwania. Jednym z takich miejsc jest Alsra. Mieszkańcy tej wioski używają oznaczeń drogowych z grafiką i kolorystyką obowiązującą na drogach w całym Izraelu. Tyle że Beduini dopisują na tych znakach zdanie: "established in the Ottoman Empire" (czyli: "powstało w imperium otomańskim") i opatrują je obrazkiem spychacza i domu, który symbolizuje wyburzenie 70 budynków w wiosce od 2006 roku.
Khalil Alamour, nauczyciel matematyki i informatyki w szkole średniej, ojciec siedmiorga dzieci, żąda, by Waze , popularny system GPS, na swoich mapach umieścił Alsrę. Nauczyciel zajmuje się też dostarczaniem sąsiadom Intenetu. Bieżącą wodę dla 500 mieszkańców dostarcza wąska jednocalowa rurka. Mieszkańcy wykopali też dziesięć zbiorników na szambo i opłacają usuwanie nieczystości raz na półtora roku. Nikt nie zajmuje się zbiórką śmieci. W powszechnym użyciu są baterie słoneczne. Osiem takich 12-woltowych baterii zasila trzypokojowy domek Alamoura, wyposażony w antenę satelitarną. Dziesięć kur dostarcza jajek na śniadania.