Początek roku nie był najłatwiejszy dla osób zainteresowanych kupnem nieruchomości na kredyt. Od 1 stycznia br. banki nie powinny udzielać kredytów hipotecznych bez wkładu własnego – wymagają co najmniej 5 proc. gotówki. Z każdym kolejnym rokiem wartość ta będzie rosła o kolejne 5 pkt proc., a w 2017 r. trzeba będzie mieć 20 proc. (choć warto wiedzieć, że bezwarunkowe minimum to 10 proc., a resztę będzie można ubezpieczyć).
Ale wkład własny do kredytu to dopiero początek listy wydatków związanych z zakupem mieszkania. Generalnie koszty te można podzielić na związane z kredytem oraz z samą transakcją. Te pierwsze dotyczą oczywiście tylko kupujących, którzy przy transakcji posiłkują się pieniędzmi banku. Ale przecież do notariusza pójść musi każdy.
Jakie wydatki
Bankowy kredyt to nie tylko odsetki, które spłacamy każdego miesiąca w racie. Niemały koszt stanowić może prowizja za udzielenie kredytu. Jeszcze kilka kwartałów temu wiele instytucji z niej rezygnowało, teraz pojawia się ona dużo częściej. Średnio wynosi około 2 procent.
Kolejne koszty to obowiązkowe ubezpieczenia przy kredycie. Po pierwsze, polisy chroniące nieruchomości (np. od skutków pożaru), a po drugie, ubezpieczenia na życie dla kredytobiorcy. Instytucje kredytujące mają w tym wypadku bardzo zróżnicowane podejście: część z nich pobiera składkę co miesiąc, doliczając ją do raty, inne raz do roku lub nawet raz na kilka lat. W tym ostatnim wypadku może zdarzyć się tak, że na wstępie zapłacić trzeba będzie 3 proc. kwoty kredytu.
Dodatkowo przy ustanawianiu hipoteki trzeba zapłacić niewielki podatek od czynności cywilnoprawnych oraz kilkaset złotych za wpisanie hipoteki do księgi wieczystej na rzecz banku. W przypadku mieszkania za 200 tys. zł, na wydatki związane z kredytem potrzeba łącznie ok. 20 tys. zł a w przypadku przeciętnego mieszkania w Warszawie (za 350 tys. zł) będzie to ok. 35 tys. zł.