Inwestowanie w ziemię znów przybiera na sile. – Według badań Deutsche Bank PBC 44 proc. Polaków uważa nieruchomości za najbardziej zyskowną formę inwestowania. W tym ponad 30 proc. osób na pierwszym miejscu stawia kupowanie gruntów. Szczególnie teraz to gorący temat, po tym jak w ubiegłym kwartale dało się zauważyć oznaki wyhamowania spadku cen i z różnych stron płyną sygnały poprawy koniunktury – mówi Kuba Karliński, współzałożyciel i członek zarządu w spółce Magmillon. – Po bessie ostatnich lat klienci z gotówką mogą wybierać spośród ciekawych inwestycji i jeśli mają sprecyzowane oczekiwania, z pewnością znajdą coś ciekawego dla siebie, zarówno poprzez inwestycje bezpośrednie, jak i grupowe – dodaje. Monika Raczkowska, dyrektor zarządzająca w firmie Briland, ostrzega przy tym, że choć na rynku jest sporo firm oferujących ziemię pod inwestycje, to jednak niewiele podmiotów potrafi właściwie się zająć zagospodarowaniem, przekształceniem i dalszą odsprzedażą ziemi.
Rolne propozycje
Już w ubiegłym roku grunty zaczęły wracać do łask. Agencja Nieruchomości Rolnych (ANR) uzyskała np. najlepszy od dziesięciu lat wynik sprzedaży działek rolnych, pozbywając się niemal 148 tys. hektarów gruntów. – Przyczyniły się do tego dobre warunki transakcji oraz popyt klientów rodzimych, ale również spoza Polski, dla których nasza ziemia rolna jest w dalszym ciągu tańsza niż w innych krajach Unii Europejskiej i jest jej zdecydowanie więcej. Bardzo optymistyczne nastroje panują też w obszarze gruntów inwestycyjnych. Drugi z rzędu rok umiarkowanej stabilizacji cen także wpływa na dynamiczny obrót ziemią w największych miastach Polski. W dalszym ciągu atrakcyjne tereny śródmiejskie to tereny przemysłowe, które muszą kiedyś być wyparte przez nowe inwestycje, tworząc nową tkankę miejską. Właścicielami tych lokalizacji są głównie miasta i gminy oraz Skarb Państwa i wszystkie te jednostki sukcesywnie zwiększają ilość wprowadzanych na rynek gruntów – opowiada Emil Domeracki, szef działu gruntów inwestycyjnych w Colliers International.
Kuba Karliński zapewnia, że klienci szukają dziś głównie ziemi pod zabudowę komercyjną oraz większych areałów gruntów rolnych – od kilkudziesięciu hektarów wzwyż. – Słabiej sprzedają się mniejsze działki, pod budownictwo jednorodzinne – mówi.
Tymczasem Piotr Suchodolski, przedstawiciel Wealth Solutions, przekonuje, że kupowanie niedużych działek budowlanych to dziś wcale nie najgorszy pomysł. – Małe, foremne grunty budowlane, dobrze skomunikowane z dużym miastem, położone w pobliżu terenów zielonych, infrastruktury usługowej i edukacyjnej zawsze będą się cieszyły zainteresowaniem inwestorów – zapewnia.
Wszyscy analitycy natomiast zgodnie wskazują na ziemię rolną jako świetną lokatę kapitału. Ten rodzaj nieruchomości od wielu lat nieustannie drożeje. W samym 2013 r. według danych ANR cena ziemi rolnej wzrosła średnio o 13 proc., a w ciągu ostatnich dziesięciu lat o 460 proc.