We wrześniu 2011 r. zespół karetki pogotowia otrzymał zlecenie transportu pacjentki do szpitala. Karetka podjechała pod blok od strony parkingu, do którego wjazd zabezpieczała blokada ustawiona przez spółdzielnię mieszkaniową. Jeden z mieszkańców opuścił pilotem blokadę. W trakcie przejazdu karetki blokada zaczęła się podnosić i uderzyła w tył podwozia. Górna część zapory uległa uszkodzeniu. Koszt naprawy wyniósł ponad 5,5 tys. zł. Takiej kwoty spółdzielnia mieszkaniowa zażądała od SP ZOZ.
Ten odmówił zapłaty. Uważał, że przyczyną uszkodzenia blokady była usterka jej sterowania polegająca na automatycznym, przedwczesnym podnoszeniu się zapory.
Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej oddalił roszczenie spółdzielni, nie dopatrując się winy kierowcy. Ustalił, że blokada podniosła się samoczynnie, kiedy karetka przejeżdżała przez nią. Podobnie zdarzyło się już kilkakrotnie.
Biegły powołany przez sąd stwierdził, że spółdzielnia nie zastosowała środków niezbędnych do bezpiecznego korzystania z zapory. Stwierdził, że przy takim sposobie jej zamontowania mimo prawidłowego korzystania (zatrzymania się pojazdu na wyznaczonej linii) i mimo sprawnego działania pętli indukcyjnej i tak przejeżdżające pojazdy są narażone na uszkodzenie.
Dzieje się tak, bo pojazd stojący na wyznaczonej linii nie znajduje się jeszcze w zasięgu działania pętli indukcyjnej powodującej blokowanie zapory. Do uszkodzenia pojazdu może dojść, kiedy kierowca rusza i przez kilka sekund nie zdąży podjechać do obszaru działania pętli, co spowoduje, że zapora zaczyna się podnosić, a on tego nie jest w stanie zauważyć. Żadne informacje o takim działaniu blokady nie zostały jednakże umieszczone w okolicy jej zainstalowania. Spółdzielnia nie zamontowała też żadnych zabezpieczeń przewidzianych przez producenta blokady jako obowiązkowe (fotokomórki i listwy krawędziowej), a także widocznej dla kierowców sygnalizacji świetlnej.