Tadeusz Żurowski, doradca w zakresie nieruchomości, Anchor:
Rewitalizacja to złożone zagadnienie społeczne wymagające sporych pieniędzy. To ingerencja nie tylko w urbanistykę i architekturę, ale również w sferę socjologiczną.
Sądzę, że w Polsce rewitalizacja dominuje w sferze wirtualnej. Do realu mogłaby przejść, gdyby samorządy przestały uważać się za władzę, a poczułyby się w służbie ludziom. Drugim warunkiem byłoby posiadanie pieniędzy, których samorządom brak.
Jedyna znana mi, dość powszechna, quasi-rewitalizacja to ocieplanie bloków mieszkalnych (z pieniędzy właścicieli, z dofinansowaniem). Na początku lat 90. samorząd warszawskiej Pragi-Północ spróbował swoich sił w nowej wówczas dziedzinie rewitalizacji. Skończyło się kompromitacją, bo mieszkańców wykwaterowano, a zmodernizowane mieszkania sprzedano na wolnym rynku.
Po tej akcji samorząd praski przestał się zajmować rewitalizacją, zostawiając to deweloperom, a w mikroskali artystom. Wystarczy przespacerować się po dowolnej ulicy jakiegokolwiek polskiego miasta, żeby spostrzec, że prawdziwa rewitalizacja odbywa się wyłącznie za prywatne pieniądze i całkowicie poza urzędami, jeśli nie liczyć utrudnień ze strony tychże.