Wiedzą doskonale, że „śmierdzące" kredyty będą psuły ich portfele coraz bardziej, więc nie mają na co czekać, skoro przez wiele miesięcy nie ściągnęły zaległych należności.

Na rynku wierzytelności hipotecznych wzmożony ruch widać już od kilku miesięcy. Wiosną było głośno o tym, że firma windykacyjna Kruk kupiła wierzytelności hipoteczne od Getin Noble Banku o łącznej wartości 710 mln złotych, za 230 mln zł. Teraz też trwają niejawne przetargi, podczas których duże, znane banki chcą się pozbyć „hipotecznych trupów", aby zrobić porządki w księgowości.

Niektóre firmy windykacyjne chętnie biorą udział w tym sprzątaniu, ale ich optymizm co do zarobku na złych hipotekach jest wyraźnie mniejszy niż kilka miesięcy temu. Podobno nie chcą już kupować długów za 30 proc. wartości.

Dlaczego? Bo wśród niespłaconych kredytów, z którymi nie poradziły sobie banki, są nie tylko zobowiązania frankowe, ale także wiele lekkomyślnie udzielonych kredytów. Lekką ręką banki pożyczały np. na mieszkania w tzw. kurortach, które nigdy nie stały się rentowne. Podobnie chętnie dawały kilka lat temu miliony na rezydencje, które okazały się niedokończonymi domami jednorodzinnymi o powierzchni stodoły.

Gdzie byli wtedy rzeczoznawcy majątkowi i kontrolerzy z banku – pytają teraz windykatorzy, którzy bardzo dokładnie przeglądają listy tego, czego chcą się pozbyć bankowcy. Bili się o wynik.