W stolicy jak w soczewce odbija się chaos prawny w całej Polsce spowodowany brakiem ustawy reprywatyzacyjnej. Długie procedury odzyskiwania własności, niejednolite orzecznictwo, handel roszczeniami czy konflikt własności z potrzebami użyteczności publicznej – to niektóre problemy następców prawnych przedwojennych właścicieli. Do tej pory udało się im odzyskać ok. 3 tys. nieruchomości i wywalczyć ok. 1,5 mld zł odszkodowań. Wciąż czekają na dobrą ustawę reprywatyzacyjną.
Kiedy zwrot w naturze
Na mocy dekretu z 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na terenie m. st. Warszawy państwo przejęło ponad 20 tys. nieruchomości. Właściciele mogli się ubiegać o ustanowienie prawa wieczystej dzierżawy lub prawa zabudowy. Ich wnioski były jednak rozpatrywane niezgodnie z prawem. Nie dostali też odszkodowań. Po upadku PRL rozpoczęli starania o zwrot nieruchomości. Do tej pory oddano ich 3 tys.
– Jedynymi nieruchomościami, których nie można zwrócić w naturze, są cmentarze i drogi publiczne – mówi Krzysztof Wiktor, radca prawny w kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Miasto jednak chce zachować uprawnienia do gruntów na których znajdują się obiekty użyteczności publicznej. Dlatego Warszawa zaczęła uchwalać tzw. mikroplany, dotyczące jedynie kilku działek objętych roszczeniami, na których znajdują się szkoły. Pierwsze dwa, mimo krytyki, przyjęto w listopadzie 2014 r. W części uchylił je wojewoda. Dopatrzył się sprzeczności z prawem. Reszta została zaskarżona do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
A kiedy odszkodowanie
Jeżeli znacjonalizowane grunty zostały już skutecznie sprzedane osobom trzecim, które skorzystały z rękojmi ksiąg wieczystych, to samorząd i Skarb Państwa muszą wypłacić właścicielom odszkodowania. Warszawa i SP wciąż są im winne ponad 800 mln zł z ok. 1,4 mld zł zasądzonych odszkodowań. A kwoty roszczeń będą jeszcze wzrastać.