Ponad 19 tys. mieszkań oferowali deweloperzy w Warszawie pod koniec pierwszego kwartału. W tym czasie sprzedali ponad 7,7 tys. lokali. We Wrocławiu jest to odpowiednio 8,6 i 3,3 tys. mieszkań, w Poznaniu – 4,5 i 1,6 tys., w Krakowie – 10,9 i 3,5 tys., a w Trójmieście – 4,8 i 2,2 tys. W Łodzi podaż wynosiła 3 tys. mieszkań, podczas gdy nabywców znalazło 821 lokali. Tak wynika z analiz firmy doradczej redNet Property Group.
Taniej nie będzie
Nowe mieszkania wciąż sprzedają się świetnie, więc firmy rozpoczynają kolejne inwestycje. Nie mogą już jednak liczyć na państwowe wsparcie. Program MdM, który nakręcił rynek kredytów hipotecznych w pierwszym kwartale, wygasa. Na rynek nieruchomości płynie wprawdzie wycofywana z nieopłacalnych lokat gotówka, ale po podniesieniu stóp procentowych, co jest nieuniknione, inwestorzy mogą wrócić do banków. Czy deweloperzy nie boją się, że zostaną z osiedlami pełnymi pustych mieszkań?
– W największych polskich miastach brakuje ponad 500 tys. lokali. Perspektywa spadku popytu jest więc bardzo odległa – komentuje Tomasz Kołodziejczyk, ekspert redNet Property Group. – Warszawski rynek mieszkaniowy nasyci się dopiero w 2033–2035 roku – prognozuje.
Ekspert redNet Property Group nie przewiduje też spadku cen nowych mieszkań. – Drożeją działki pod osiedla, wyższe są też koszty budowy – tłumaczy Kołodziejczyk. – Nie bez znaczenia są także rosnące zarobki Polaków. Większość deweloperów stara się budować jeszcze więcej mieszkań, ale ma problemy z dostępnością gruntów. Mimo to w drugiej połowie roku padną kolejne rekordy sprzedażowe – przypuszcza Tomasz Kołodziejczyk.