W II kwartale w sześciu największych miastach deweloperzy sprzedali ponad 10 tys. mieszkań, o 11 proc. więcej niż w I kwartale i 2 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z szacunków firmy JLL, które przedstawiamy jako pierwsi.
Trend, że w danym okresie deweloperzy więcej wprowadzają do oferty niż sprzedają, został utrzymany, choć nowe projekty powoli wyhamowują – do oferty weszło łącznie 12,3 tys. lokali, o 8 proc. mniej niż w ciągu trzech pierwszych miesięcy. Na koniec czerwca oferta była rekordowa, sięgała 61,6 tys. lokali.
– Ktoś, kto pierwszy raz spogląda na rynek mieszkaniowy w polskich metropoliach, mógłby być zachwycony stabilnością cen, regularnością sprzedaży i bogactwem oferty. Jednak za tymi pozornie pozytywnymi wskaźnikami kryje się bardziej złożona sytuacja – komentuje Aleksandra Gawrońska, dyrektorka działu badań rynku mieszkaniowego w JLL. – Wstępne wyniki monitoringu rynku potwierdzają nasze przewidywania: poprawa łącznej sprzedaży na sześciu rynkach jest niewielka, nieco wyraźniej hamuje nowa podaż, choć wciąż we wszystkich miastach była ona większa od sprzedaży, czego konsekwencją jest dalszy wzrost łącznej oferty na tych rynkach, o 4 proc. wobec I kwartału – dodaje.
Miasta w równowadze, miasta z mieszkaniową nadpodażą
Sytuacja w poszczególnych miastach jest zróżnicowana, o czym świadczy wskaźnik tempa wyprzedaży oferty (jeśli, zachowując dotychczasowe tempo sprzedaży, dostępna oferta rozeszłaby się, bez dosypywania do niej, w 4-5 kwartałów – popyt i podaż są w równowadze). – W wynikach z II kwartału nie widać zasadniczej zmiany w relacji poziomu sprzedaży do wielkości oferty w poszczególnych miastach. Mamy zatem nadal do czynienia z rynkami o niewielkiej nadwyżce podaży nad popytem, gdzie przy zachowaniu obecnego poziomu sprzedaży obecna oferta wyprzedałaby się w około 5 kwartałów (Warszawa, Trójmiasto) i takimi, gdzie zajęłoby to prawie lub ponad dwa lata (Kraków, Poznań, a zwłaszcza Łódź) – mówi Gawrońska.