Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu walczą o życie dwuletniego chłopczyka, który wyszedł w mroźną noc z domu, błąkał się, stracił przytomność, a temperatura jego ciała spadła do 12 st. C. Lekarze wprowadzili do żył i tętnic dziecka specjalne plastikowe rurki (kaniule), którymi krew wypłynęła poza organizm do aparatury ogrzewającej ją o 6–9 st. C w ciągu godziny. W ten sposób temperaturę ciała podwyższono do 27 st. C.
Teraz dziecko jest głęboko uśpione, krążenie i oddychanie zapewnia specjalna aparatura. Życiu chłopca nie zagraża niebezpieczeństwo, ale nie wiadomo, czy i jakie zmiany zaszły w jego mózgu.
Cud natury
Znane są przypadki, gdy człowiek wpada do zimnej wody i mimo skrajnego wychłodzenia powraca do życia. Na przykład do takiego niezwykłego przypadku doszło w Szwecji w 1999 roku. Gdy 30-letnia Anna Elisabeth Johansson Bagenholm przebywała w lodowatej wodzie 80 minut, temperatura jej ciała spadła do 13,7 st. C. Przeżyła. Dziesięć lat później, także w Szwecji, siedmioletnia Stella spędziła w lodowatej wodzie w okresie świąt Bożego Narodzenia 40 minut, temperatura jej ciała spadła do 13 st. C.
W świecie medycyny pomysł wykorzystywania hipotermii przewija się od kilkudziesięciu lat, ale dopiero pierwsza dekada XXI wieku przyniosła konkretne działania. Zespół z Centrum Medycznego Uniwersytetu w Pittsburghu, kierowany przez prof. Samuela Tishermana, przeprowadził eksperyment (powtórzony także w Klinice Uniwersytetu Maryland), sfinansowany przez Departament Obrony USA. Testowano przydatność hipotermii na osobach z ranami postrzałowymi i kłutymi.
Czas na ratunek
Okazało się, że schłodzenie rannego powoduje ustanie krwawienia, a przez to lekarze zyskują na czasie. Przy normalnej temperaturze ciała nawet kilka minut bez tlenu może spowodować nieodwracalne szkody w mózgu.