Najpierw naukowcy przekonywali, że wirusa Zika przenosić mogą tylko komary. Jeżeli nie damy się ukąsić, powinno być dobrze. Później przypomniano sobie o przypadku sprzed wielu lat, kiedy do zakażenia doszło przez stosunek seksualny. Do listy zagrożeń – obok komarów – dopisano stosunki seksualne z chorą osobą lub taką, która wróciła właśnie z terenów objętych epidemią.
Teraz naukowcy będą mieli kłopot. Człowiek zaraził się od człowieka i nie wiadomo, jak do tego doszło. Chodzi o przypadek osoby, która opiekowała się pierwszym pacjentem z Zika w USA. Starszy mężczyzna złapał wirusa podczas podróży – zapewne ukąsił go komar.
Komar w walizce
Jego opiekun (lub opiekunka, bo to nie jest jasne) został zakażony. W Utah nie ma komarów przenoszących wirusy Zika. Wykluczono również stosunek seksualny. Opiekun nie podróżował nigdzie, a w szczególności do miejsc objętych epidemią. A jednak wirus jakoś przeskoczył z jednej osoby na drugą. Jak?
– Może jakiś komar schował się w walizce – zastanawia się Tom Frieden, dyrektor Centers for Disease Control and Prevention (CDC).
Starszy pacjent zmarł w czerwcu tego roku. Przyczyna śmierci pozostaje nieustalona – ze względu na podeszły wiek i współistnienie innych chorób, CDC uznało, że nie da się tego ocenić. Lekarze odkryli jednak, że liczba wirusów w jego krwi (wiremia) była 100 tysięcy razy wyższa niż u „zwykłych" zakażonych.