– Gdybym miał pod ręką atlas ptaków – mówimy sobie wtedy. Ale atlas został w domu. A potem obraz zauważonego ptaka umyka. Czy miał obwódkę wokół szyi? Jaką miał czapeczkę, czy brzuszek był jednolicie brązowy czy nakrapiany?
Warto więc zabierać atlas ze sobą, szczególnie jeśli ma poręczny format i dużo dobrych zdjęć. Taki jest wydany właśnie przez Pascala „Atlas ptaków” Marcina Karetty, z zawodu informatyka, z zamiłowania znawcy ptaków i fotografa przyrody.
Zdjęcia są właśnie najmocniejszą stroną książki – pokazują ptaki takimi, jakimi są w naturze. Każdemu zdjęciu towarzyszy opis cech charakterystycznych danego osobnika, miejsce występowania, miejsce, czas i sposób gniazdowania, wędrówki. Autor starał się też uatrakcyjnić opis, dodając w specjalnej ramce jakąś ciekawostkę dotyczącą prezentowanego ptaka. Właściwy atlas poprzedzają rozdziały ogólnie opowiadające o ptasim świecie.
Jedyne, czego mi zabrakło, to sylwetek drapieżników w locie (dzięki którym najczęściej możemy je rozpoznać) i mapy kraju z zaznaczonymi większymi obszarami występowania ptaków danego gatunku przy rozdziale „Najcenniejsze ostoje ptasie”.
Mamy jeszcze, mimo postępującej dewastacji środowiska, miejsca bogate w rzadkie ptaki, z doliną Biebrzy, rozlewiskiem dolnej Odry i Stawami Milickimi na czele. Przyjeżdżają tam birdwatcherzy z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Skandynawii, Holandii, Japonii. Doceńmy i my nasze bogactwo i sami czasem wybierzmy się z atlasem, gdzie woda czysta i trawa zielona.