Nadciąga era neozeppelinów
Sterowce są o wiele tańsze i przyjaźniejsze w eksploatacji. Nie terroryzują zwierząt swymi odgłosami, nie zagrażają ptactwu, nie żłopią hektolitrów ropy. I dotrą nawet tam, gdzie samolot dostarczyć ludzi i towarów nie jest w stanie. Sprawdzą się zatem także na terenach dotkniętych klęską żywiołową.
Jakiś czas temu świat obiegła wiadomość o kontrakcie, który wydawał się raczej szalonym zamysłem fabularnym autora powieści w konwencji steampunka niż czymś rzeczywistym. Oto bowiem, ponad siedem dekad po dramacie LZ 129 Hindenburga, kanadyjska firma Discovery Air Innovations zamówiła wstępnie w Hybrid Air Vehicles Ltd. z siedzibą w Cranfield w Anglii 45 sterowców wartych około 40 milionów dolarów za sztukę. W ramach kontraktu, którego ostatnie szczegóły mają zostać dopięte w 2012 roku, HAV Ltd. pierwsze maszyny – zaprojektowane przy pomocy Amerykanów z koncernu Northrop Grumman – dostarczy kontrahentowi już w 2014 roku. W opinii ekspertów transakcja ta, choć na pierwszy rzut oka bardzo egzotyczna, może być kamykiem inicjującym lawinę. Przynajmniej na rynku cywilnym. Pierwsze duże, ważne zamówienie na sterowce, warte ponad pół miliarda dolarów, złożyło bowiem w Hybrid Air Vehicles Ltd. amerykańskie wojsko już w 2010 roku.
Skąd to zainteresowanie konstrukcjami sprzed wieku? I to zarówno u spółki cywilnej wykonującej zlecenia transportowe dla kanadyjskiego rządu, jak i u amerykańskiej armii? Po pierwsze – dzisiejsze sterowce to konstrukcje na wskroś nowoczesne, nieobciążone genetycznymi wadami swoich przodków. Po drugie – w wielu aspektach biją tradycyjny transport powietrzny (a także lądowy i morski) na łeb.
Wypełnione nie wodorem, a o wiele mniej kłopotliwym helem, z podziałem na niezależne komory, ani nie spłoną w mgnieniu oka, ani nie polecą w dół jak kamień, nawet gdyby ktoś zrobił w nich choćby i parę solidnych dziur. Bardzo lekki, choć niezwykle wytrzymały węglowy szkielet konstrukcji pozwala zabrać całkiem spory ładunek: nawet 200 ton. A jak zapewnia producent, pojawią się też modele zdolne przetransportować do 1000 ton.
Sterowce HAV będą rozwijać prędkość do 185 kilometrów na godzinę. Pamiętając, że w przeciwieństwie do samochodów mogą podążać do celu zasadniczo po linii prostej i wszędzie zacumują, nawet na polanie w środku dzikiej puszczy, widzimy, jak wielką mają przewagę nad transportem lądowym. I trudno się już dziwić w obliczu tych atutów żywemu zainteresowaniu armii. Konstruktorzy marzą, by kiedyś uniezależnić sterowce od dostaw paliwa. I to nie jest mrzonka. Duża powierzchnia powłoki pozwala myśleć o zastosowaniu ogniw słonecznych, które dostarczałyby prąd silnikom napędzającym śmigła.