Na początku XX wieku maszyna parowa sprawiła, że skończyła się era żaglowców. Ale minęło stulecie i żagiel znowu wraca do gry, co prawda w nieco inny sposób.
Obniżenie kosztów paliwa oraz redukcja emisji dwutlenku węgla to podstawowe powody, dla których armatorzy przychylnym okiem spoglądają na próby powrotu żagli w transporcie morskim.
Tanio i czysto
Z paliwa zużywanego na statkach powstaje 4 proc. światowej emisji dwutlenku węgla, dwukrotnie więcej niż przypada na transport lotniczy. Transport morski odpowiada za emisję do atmosfery 800 mln ton tego gazu, prawdopodobnie w ciągu pięciu lat ilość ta wzrośnie do ponad miliarda ton. Brak odpowiedniej konstrukcji powstrzymywał dotychczas powrót żagli na statki. Być może wkrótce to się zmieni.
Francuski żeglarz i przedsiębiorca Yves Parlier zaprojektował żagiel przeznaczony do poruszania jednostek towarowych. Nie zastąpi on całkowicie silników, ale będzie je wspomagał w istotny sposób. Obniży zużycie paliwa, a tym samym zredukuje koszt transportu i zmniejszy emisję spalin do atmosfery.
Yves Parlier uprawia żeglarstwo oceaniczne, startował w słynnych regatach, takich jak Route du Rhum (szlakiem rumowym z Saint-Malô we Francji do Gwadelupy) czy Transat (z Francji do Brazylii). Ale teraz ten 55-latek przystąpił do innej oceanicznej konkurencji, do wyścigu technologicznego.