Urzędnicy skarbowi nie dość, że mogą swobodnie oceniać przedstawiane przez podatników dowody w sprawie, to jeszcze mogą być pewni, że złapany podatnik nie uniknie zapłaty podatku w ustalonej przez nich wysokości. Bo dojście sprawiedliwości przed sądem administracyjnym przez osobę oskarżoną o ukrywanie swoich dochodów jest bardzo trudne.
Wszystko dlatego, że wojewódzkie sądy administracyjne sprawdzają wprawdzie, czy organ podatkowy zebrał i wyczerpująco rozpatrzył cały materiał dowodowy, ale wnioski, do jakich dochodzi fiskus, kierując się tzw. zasadami doświadczenia życiowego i logiki, pozostają poza kontrolą sądu.
[srodtytul]Jaki dowód [/srodtytul]
Zgodnie z art. 181 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=E565D91B169DD335E3E6373A250AB89D?id=176376]ordynacji podatkowej[/link] dowodami w postępowaniu podatkowym mogą być w szczególności księgi podatkowe, deklaracje złożone przez stronę, zeznania świadków, opinie biegłych, materiały i informacje zebrane w wyniku oględzin. Mogą być nimi także informacje podatkowe i inne dokumenty zgromadzone m.in. w trakcie czynności sprawdzających lub kontroli podatkowej. Co więcej, w myśl art. 187 § 1 ordynacji organ podatkowy jest zobowiązany zebrać i w sposób wyczerpujący rozpatrzyć cały materiał dowodowy. Tyle przepisy. Praktyka jest jednak inna.
Urzędnicy swobodnie dokonują oceny dowodów przedstawianych przez podatników. Powołują się przy tym na art. 191 ordynacji, w myśl którego organ podatkowy ocenia na podstawie całego zgromadzonego materiału dowodowego, czy dana okoliczność została udowodniona. Przepis ten stanowi furtkę dla urzędników, ponieważ dzięki niemu mogą oceniać dowody nazbyt swobodnie. Dowolnie mogą je także odrzucać.