W poniedziałkowym wydaniu w tekście „Znieważa internauta, odpowiada prowadzący stronę" opisaliśmy wyroki polskich sądów, które zaczęły uznawać, że administratorzy forów internetowych odpowiadają za cudze komentarze, nawet jeśli nie zostali powiadomieni o tym, że kogoś one znieważają. Także w niektórych innych państwach UE zmienia się podejście do nich.
– Orzecznictwo sądów niemieckich wyraźnie ewoluuje – mówi Roland Myca, adwokat z Dortmundu. – Coraz częściej się przyjmuje, że jeśli do wykrycia bezprawnego charakteru wpisu wystarczą proste czynności, to administrator powinien je podjąć. Inaczej też sądy podchodzą do amatorskich forów, a inaczej do komercyjnych serwisów. Od tych drugich wymaga się więcej – zaznacza.
Podobną tendencję obserwuje się we Francji. – Teoretycznie administrator nie odpowiada do momentu otrzymania wiadomości o tym, że jakiś komentarz narusza czyjeś prawa. Jednakże coraz częściej wymaga się od nich, aby nie pozostawiali wpisów bez jakiegokolwiek nadzoru – tłumaczy Lucien Peczynski, adwokat z Paryża.
W Estonii niedawno było głośno o sprawie portalu Delfi, który przegrał przed krajowymi sądami proces o komentarze użytkowników, mimo że je usunął, gdy tylko otrzymał wezwanie. Wyroki te zaskarżono do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Tylko urzędowe
Na drugim biegunie są Hiszpania i Włochy, gdzie blogerów czy prowadzących fora rzadko się pociąga do odpowiedzialności za to, co wypisują internauci. Obowiązują tam bowiem regulacje wyłączające odpowiedzialność do momentu, kiedy nie dostaną informacji urzędowej o złamaniu prawa. Pomówiony nie ma więc co pisać do administratora i domagać się usunięcia komentarza. Dopóki żądania tego nie zgłosi kompetentny organ (np. sąd, policja), dopóty dostawca usługi nie interweniuje.