Festiwal Beethovenowski. Urok intymnego śpiewania

Prawie dwa tygodnie Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego były w tym roku mniej huczne niż kiedyś, ale potwierdziło to starą zasadę, że muzyce zdecydowanie bardziej sprzyja skromność, a nie nadmiar.

Publikacja: 18.04.2025 04:53

Ian Bostridge z pianistką Saskią Giorgini na Festiwalu Beethovenowskim

Ian Bostridge

Ian Bostridge z pianistką Saskią Giorgini na Festiwalu Beethovenowskim

Foto: Bruno Fidrych

Dobrej muzyki na festiwalu, który za rok będzie obchodził 30. urodziny, zawsze było dużo, ale tym razem wybrzmiała ona ciekawiej i słuchało się jej w większym skupieniu. Gwiazd i wielkich zespołów pojawiło się mniej, tak samo jak tych, który uważali, że powinni pokazać się tu w prestiżowym wydarzeniu.

Nawet więc jeśli na różnych koncertach nie było pełnych kompletów na sali, przyszli ci, którzy chcieli słuchać. Dawno nie czuło się na przykład takiego skupienia, jak podczas fantastycznego, a przecież skromnego recitalu Iana Bostridge’a.

Czytaj więcej

Niemiec z Wrocławia, romantyczny Anglik i kadysz na Wielkanocnym Festiwalu Beethovenowskim

European Union Youth Orchestra i Beethovenorchester Bonn

Dobrze się też stało, że ostatecznie nie znalazł się w programie anonsowany wcześniej koncert European Union Youth Orchestra, który stał się oddzielnym jednodniowym eventem z racji polskiej prezydencji w UE. I choć dał on okazję do poznania niezwykłej sztuki dyrygenckiej fińskiej artystki Susanny Mälkki, nie muzyka była tego wieczoru najważniejsza.

Za to następnego dnia – już na festiwalu – można było cieszyć się precyzją i urodą brzmienia Beethovenorchester Bonn prowadzonej przez Dirka Kaftana. Dzięki temu zespołowi muzyka patrona festiwalu, ale także Krzysztofa Pendereckiego zajaśniała blaskiem.

Hasło tegorocznej edycji: „Beethoven i wielka poezja” pozwoliło dobrać utwory rzeczywiście złączone słowem, co w sumie dało spójną całość, a nie, jak to bywało w poprzednich latach, jedynie zbiór rozmaitych utworów.

Ian Bostridge i przebojowa „Serenada”

Skoro poezja, to oczywiście muzyka wokalna, a przede wszystkim pieśni. A skoro pieśni, to Ian Bostridge – jest wprawdzie Brytyjczykiem, ale jego artystyczną wielkość uznają Niemcy i zaliczają go do najwspanialszych wykonawców ich liryki wokalnej, stanowiącej odrębny gatunek w historii muzyki.

Ian Bostridge jest dobrze znany w Polsce, zimą śpiewał w Krakowie, ale każde spotkanie z nim jest wyjątkowym przeżyciem. Tak było i na Festiwalu Beethovenowskim, gdy ze wspaniałą partnerką przy fortepianie Saskią Giorgini niemal w magiczny sposób przeprowadził słuchaczy przez pieśniarski wiek XIX (Beethoven– Schubert–Wolf).

Brytyjski tenor udowodnił, że w skromnych z pozoru pieśniach kryje się bogactwo uczuć, westchnień, nadziei i rozpaczy. A nawet tak wielokrotnie słyszane utwory jak „Ständchen” Schuberta (czyli po polsku – „Serenada”) przestają być jedynie dobrze znanym przebojem klasycznym.

W pieśniarskim przeglądzie zabrakło na festiwalu Roberta Schumanna, były natomiast wokalne cykle Gustava Mahlera i muzyka Richarda Straussa. Jego nostalgiczne, napisane u schyłku życia „Cztery ostatnie pieśni” pięknie zinterpretowała z orkiestrą Filharmonii Łódzkiej Iwona Sobotka, której sopran ma zarówno moc, jak niezwykłą ulotność.

Komediowe cierpienia Wertera

Ciekawym dopełnieniem głównej idei stały się pieśni Amerykanina Charlesa Ivesa zaśpiewane obok utworów Straussa i Wagnera przez Tomasza Koniecznego, nastrojowe „La canzone dei ricordi” Martucciego w interpretacji Sofii Soloviy czy recital polskiej pieśni Izabeli Matuły.

Pasowały też do ogólnej koncepcji coroczne koncertowe prezentacje nieznanych oper, zwykle jednak luźno związane z Beethovenem. Tegoroczna propozycja była ciekawa i zaskakująca. Jednoaktówkę „Verter” powstałą z inspiracji „Cierpieniami młodego Wertera” Goethego skomponował zitalianizowany Niemiec Johannes Simon Mayr. Jest to jednak opera komiczna.

29. Festiwal Beethovenowski
Finałowy koncert Wielkiego Piątku

Tradycyjnie Wielkanocny Festiwal Beethovenowski kończy się koncertem oratoryjnym. Jako że Wielki Piątek wypada w przeddzień rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, wybrano dwa utwory odnoszące się do najważniejszej modlitwy żydowskiej: „Kadysz” skomponowany w 1963 toku przez Leonarda Bernsteina oraz „Kadysz” zamówiony u Krzysztofa Pendereckiego na 65. rocznicę likwidacji łódzkiego getta. W Teatrze Wielkim–Operze Narodowej wystąpią jako narratorzy Leah Pisar (córka Samuela Pisara, autora tekstu do utworu Bernsteina) oraz Sławomir Holland, a także Natalia Rubiś (sopran) i kantor Gerhard Edery. Chórem dziecięcym i młodzieżowym Alla Polacca, chórem i orkiestrą Filharmonii Narodowej dyrygować będzie Christoph König

Zakochany w Carlotcie Werter ma więc rywala w zabiegach o jej względy, jest też zazdrosny i porywczy mąż. Wszystko jednak kończy się dobrze w tej beztroskiej operze, w dobrym tempie prowadzonej przez Łukasza Borowicza. W zestawie młodych śpiewaków prym wiódł bezbłędny aktorsko i wokalnie baryton Tomasz Kumięga.

Brawurowy Yaroslav Shemet i Filharmonia Śląska

W festiwalowe związki muzyki i poezji niebanalnie też wpisały się obecne co roku na tej wielkanocnej imprezie utwory Krzysztofa Pendereckiego. Jego VI symfonia „Pieśni chińskie” zagrana przez orkiestrę z Bonn oryginalnie łączy motyw samotnej wędrówki wszechobecny w niemieckiej liryce wokalnej z odniesieniami do tradycyjnej muzyki chińskiej. Mahlerowska w klimacie jest jego VIII symfonia „Pieśni przemijania”.

Yaroslav Shemet na Festiwalu Beethovenowskim

Yaroslav Shemet

Yaroslav Shemet na Festiwalu Beethovenowskim

Foto: Bruno Fidrych

Dzieła czysto instrumentalne także z reguły miały swoje źródło w literaturze. Dotyczy to zarówno uwertur Beethovena czy jego muzyki złączonej z fragmentami tragedii „Egmont” Goethego, ale też poematów symfonicznych Liszta.

Od kilku lat ten festiwal stał się rodzajem przeglądu kondycji polskich orkiestr, choć często z udziałem zagranicznych dyrygentów. W tym roku był okazją do ponownego spotkania z dobrymi znajomymi beethovenowskiej imprezy, wspaniałymi 80-latkami: Christophem Eschenbachem i Lawrence’em Fosterem. Nie dojechał zapowiadany Leonard Slatkin. To prawdziwi mistrzowie batuty, artyści o wielkiej klasie, ale dobrze, że był też o kilka pokoleń młodszy Yaroslav Shemet, który prowadzoną przez siebie Filharmonię Śląską wprowadził na nowy poziom. To katowiccy muzycy i ich dyrygent, a nie soliści, odkryli piękno VIII symfonii Pendereckiego,

Koncert przygotowany przez Yaroslava Shemeta pozostanie w pamięci. Także dlatego, że uświadamia, że ten festiwal z pięknymi tradycjami potrzebuje nowych idei i nowych artystów.

muzyka
„Śpiewy historyczne” Niemcewicza. Historie śpiewane kiedyś w domach
Muzyka klasyczna
Kobieta będzie kierować Filharmonią Narodową
Muzyka klasyczna
NOSPR ma nowego dyrektora, w innych instytucjach poszukiwania trwają
Muzyka klasyczna
Wokół Beethovena. Jedyny taki Festiwal
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Muzyka klasyczna
Beethoven wciąż na fali
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne