Od początku roku amerykańska waluta umocniła się wobec euro o 17 proc., co będzie miało wpływ m.in. na wyniki firm internetowych w USA. Serwis Priceline, przez który można zarezerwować hotel lub kupić wycieczkę, aż 50 proc. obrotów generuje w Europie. Z kolei strefa euro odpowiada za 30 proc. przychodów Google czy eBay, 20 proc. w przypadku księgarni Amazon, a 10 proc. dla koncernu Yahoo!
– Obserwujemy niepokojące sygnały w Europie, spadek wydatków konsumentów będzie następnym krokiem – stwierdził Colin Sebastian, analityk Lazard Capital Markets.
Już w piątek analitycy z Barclays Capital obcięli o 1 – 2 proc. swoje prognozy wyników Google w tym kwartale. Z kolei Goldman Sachs obniżył już o 3 proc. prognozę przychodów Google w tym roku właśnie z powodu wahań kursowych oraz spodziewanego niższego tempa wzrostu gospodarczego w Europie.
Według firmy Susquehanna Financial na umocnieniu dolara najbardziej straci Priceline. com, który jest szczególnie mocno zależny od koniunktury na rynkach europejskich. – Jesteśmy tego świadomi, ale dysponujemy instrumentami zabezpieczającymi przed zbyt dużym wpływem wahań kursowych na nasze wyniki – powiedział agencji Dow Jones Dan Finnegan, dyrektor finansowy Priceline.com.
Sieciowi giganci swoją potęgę zaczęli budować w USA, ciągle pod względem wartości największym rynku sprzedaży internetowej na świecie. Na ten rok firma eMarketer prognozuje jego wzrost o kolejne 12,7 proc., do 152,1 mld dol. Kolejne lata mają przynieść dalszy wzrost sprzedaży, choć już w nieco wolniejszym tempie, średnio o około 9 proc. W 2014 r. wartość e-handlu w USA ma wynieść już ponad 220 mld dol.