Komisja Europejska w przeszłości sprawdziła już internetowych sprzedawców biletów lotniczych, telefonów komórkowych oraz sprzętu elektronicznego. Teraz przyszła kolej na strony oferujące bilety na wydarzenia sportowe (głównie mecze piłki nożnej i wyścigi Formuły 1) oraz na imprezy kulturalne. Aż w 35 proc. klient w Europie kupujący online to nabywca biletów na takie imprezy.
Urzędnicy w Brukseli we współpracy z krajowymi urzędami ochrony konsumenta sprawdzili 414 stron internetowych w krajach Unii Europejskiej oraz w Norwegii i Islandii. Jeszcze we wrześniu 2010 roku tylko 40 proc. z nich spełniało wszystkie wymagania, teraz już 88 proc. Sprzedawcy byli sprawdzani w trzech kategoriach. Po pierwsze, czy podane ceny są prawdziwe, czy w kolejnych etapach rezerwacji nie pojawiają się ukryte koszty, podatki itp. Po drugie sprawdzano, czy podane zasady sprzedaży, np. gwarancja dostarczenia biletu, zasady jego zwrotu, czy odzyskania pieniędzy w razie anulowania wydarzenia są zgodne z przepisami. Wreszcie weryfikowano zawarte na stronie informacje o sprzedawcy.
– Z tych badań wynikają trzy rady dla konsumenta. Musi patrzeć, co zawiera cena, jakie są zasady gwarancji i zwrotu i czy jest pełna informacja o sprzedawcy – jego nazwa, numer telefonu i fizyczny adres – powiedziała Jackie Minor, dyrektor w Komisji Europejskiej odpowiedzialna za sprawy konsumenckie.
W Polsce Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdził sześć stron internetowych. Wszystkie zawierały nieprawidłowości. Trzy firmy dokonały koniecznych zmian. Prezes UOKiK wydała także dwie decyzje. W jednej spółka Shortcut została zmuszona do uzupełnienia informacji na swój temat (adresu i numeru NIP), w drugiej Ebilet musiała zapłacić karę za odmowę dostarczenia informacji nadzorowi.
Obecnie polski urząd prowadzi dodatkowe dwa postępowania przeciwko firmom sprzedającym bilety w Internecie.