Reklama
Rozwiń

Raport o nieformalnym obiegu treści w sieci

Ponad połowa (62 proc.) internautów uczestniczy w tzw. nieformalnych obiegach treści, czyli korzysta z plików (z muzyką, książkami, zdjęciami itd.) w Internecie. Przy czym jedna czwarta w ogóle nie kupuje książek ani płyt

Publikacja: 26.01.2012 11:20

Raport o nieformalnym obiegu treści w sieci

Foto: Bloomberg

Może to oznaczać, że jesteśmy społeczeństwem piratów, wiedza o prawie autorskim jest nam niemal obca, ale też,  że książki i płyty są po prostu za drogie albo sprzedawane w niewłaściwym modelu biznesowym – uważają  eksperci, którzy wczoraj komentowali najnowszy raport na temat... no właśnie. Wprawdzie Centrum Cyfrowe Projekt: Polska i instytut MillwardBrown SMG/KRC, czyli  autorzy opublikowanego wczoraj wieczorem  raportu „Obiegi kultury. Społeczna cyrkulacja treści", odżegnują się od terminu „pirat", ale zebrane przez nich dane potwierdzają istnienie ogromnego internetowego „podziemia" z dostępnymi dla każdego darmowymi dobrami kultury.

Z badań przeprowadzonych wśród 1283 internautach wynika, że aż 72 proc. aktywnie korzystających z sieci Polaków powyżej 15 roku życia ściąga pliki z Internetu, nie płacąc za nie. Jeśli doliczy się do nich te osoby, które wymieniają się plikami ze znajomymi i korzystają ze streamingu w sieci (czyli np. oglądają tam filmy i słuchają muzyki bez ściągania plików), odsetek rośnie do 92 proc. Po dodaniu kolejnej grupy: tej, która wymienia się plikami, książkami i płytami CD oraz DVD okazuje się, że dobrami kultury wymienia się 98 proc. Internautów w Polsce.

Połowa młodych Polaków nie kupuje płyt i książek

Z drugiej części badań, przeprowadzonej na reprezentatywnej grupie 1004 Polaków wynika, że wśród wszystkich osób w wieku 15-24 lat aż 51 proc. ściąga pliki muzyczne i inne z sieci oraz ogląda tam filmy i słucha muzyki  nie kupując żadnych płyt ani książek. To oczywiście świadczy nie tylko o skali internetowego piractwa, ale i o popularności serwisów streamingowych. – Część tych praktyk na pewno jest nielegalnych – komentował wyniki raportu Alek Tarkowski, jeden z jego współautorów, którzy mimo to upierają się, by nie nazywać zjawiska „piractwem". – Nie mówimy o piratach i złodziejach, bo nie chcemy nikogo stygmatyzować, tylko pokazać, ja Polacy korzystają z dóbr kultury – mówił.

A jak korzystają? Okazuje się, że niezwykle rzadko odpłatnie. - Tylko 13 proc. z nas kupuje książki, muzykę  lub filmy. Aż 33 proc. uzyskuje je w postaci cyfrowej w sposób nieformalny (czyli legalnie lub nie, ale nie poprzez zakup –  red.), za darmo – mówił Mirosław Filiciak, współautor raportu. Jeśli do tego doliczy się tych, którzy wypożyczają filmy i książki (także na pendrive'ach nielegalne) od siebie i z bibliotek, okazuje się, że korzysta z nich 39 proc. Polaków. – Czyli trzykrotnie więcej niż jest tych, którzy książki kupują – zauważa Filiciak.

Ja tłumaczył, ludzie często nie wiedzą, co tak naprawdę oznacza legalne i nielegalne korzystanie z treści. –  Oglądają film wklejony na serwisie You Tube i nie zastanawiają się czy jest on tam zamieszczony za wiedzą i zgodą producenta – mówił.

Reklama
Reklama

Skutki takich przyzwyczajeń uderzają  w twórców. – Film „O północy w Paryżu" Woody'ego Allena dostępny na serwisie Chomikuj.pl w trzech wersjach językowych na trzy tygodnie przed polską premierą jeszcze zanim trafił tu do ki, obejrzało w sieci 150 tys. ludzi. Polską komedię „Och, Karol 2" – 2,5 mln ludzi, przy czym „tylko" 1,7 mln ludzi widziało go legalnie w kinach – mówiła Kinga Jakubowska z fundacji Legalna Kultura.

Ci którzy najwięcej piratują, najwięcej kupują

Zaskakującym pozytywnym wnioskiem płynącym z raportu jest to, że „pożyczający sobie" z sieci i od znajomych interesujące ich treści internauci są – paradoksalnie – najchętniej kupującymi książki, płyty i filmy. - Stanowią 32 proc. kupujących książki, 51 proc. kupujących muzykę, 31 proc. kupujących filmy – podają autorzy raportu. Jak mówi Mirosław Filiciak, to mocny dowód pokazujący, że obiegi: formalny (czyli sprzedaż dóbr kultury) i nieformalny (pożyczanie, ściąganie i piratowanie danych), się jednak nie wykluczają. – Myślę, że to dobry punkt wyjścia do dyskusji nad modelami biznesowymi rozpowszechniania takich treści formalnie – zauważał.

Takie wyniki mogą znaczyć, że zjawisko powoduje m.in. głód kultury. – Okazuje się, że gdybyśmy wszystkich piratów zamknęli, to nie miałby kto kupować. Rodzi się pytanie, jak zagospodarować model biznesowy by sprzedawać 10 kopii płyt za 10 zł a nie pół za 100 zł –mówił Edwin Bendyk, dyrektor Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas oraz dziennikarz „Polityki".

Dobra kultury za drogie albo źle dystrybuowane?

Kamila Przełęckiego odpowiedzialnego w Agorze za dystrybucję filmów w sieci (grupa ma serwis KInoplex.gazeta.pl) upowszechnianie treści rozrywkowych w nieformalnym obiegu, spowoduje w końcu załamanie się modelu biznesowego wszystkich branż  je produkujących. – jeśli ktoś wydeptuje ścieżkę  przez trawnik, może warto się zastanowić czy nie można by tam poprowadzić chodnika. Jeśli ludzie chcą mieć  nowość szybciej i taniej w sieci, może po prostu im to odpłatnie i legalnie udostępnić. Doświadczenie z czarnym rynkiem uczy, że gdy w sklepach pojawiają się pożądane towary, rynek znika – mówił.

Sporym problemem dla części ludzi mogą być  ceny dóbr kultury. – Pytaliśmy ludzi ile wydaja na kulturę  miesięcznie i ta liczba nie była wysoka: to średnio kilkadziesiąt złotych miesięcznie – mówił Alek Tarkowski. Jeden z raportów, na jaki powołują się autorzy wyraźnie pokazuje, że Polacy są w gorszej sytuacji finansowej, jeśli chodzi o zakup filmów czy książek, bo na naszym rynku są one relatywnie drogie. - Dla przykładu: 6 grudnia premierę miało DVD z filmem Geneza planety małp - sklep internetowy Merlin.pl oferował je w cenie 49,49 zł. Ten sam tytuł w amerykańskim sklepie internetowym Amazon.com, w którym co ciekawe pojawił się o tydzień później od wydania polskiego, kosztował 16,99 dol., czyli ok. 56 zł, a więc o 13 proc. drożej. Gdyby jednak uwzględnić siłę nabywczą, polska płyta kosztuje 188 złotych (prawie 57 dol.), bo wydanie takiej kwoty jest dla Amerykanina równie odczuwalne, jak blisko pięćdziesięciu złotych przez Polaka –podają.

W USA piractwo także kwitnie

To nie oznacza niestety, że zamożniejsi Amerykanie nie piratują w sieci. Wręcz przeciwnie. Z badań Joe Karaganisa Copy Culture in the U.S. and Germany wynika, że za oceanem piractwo kwitnie. - Najmocniejsza teza tego projektu daje się streścić w jednym zdaniu: korzystanie z nieformalnego obiegu treści, które autorzy nazywają (podkreślając mglistość tego pojęcia) "piractwem", jest w Stanach Zjednoczonych powszechne. Około 46% dorosłych mieszkańców USA kupowało, kopiowało lub pobierało z internetu nieautoryzowaną muzykę, filmy lub programy telewizyjne. W grupie 18-29 lat robiło to aż 70% populacji, w przedziale 30-49 lat - dokładnie połowa – podają autorzy polskiego raportu.

Media
Magda Jethon: Radio Nowy Świat powstało z marzenia, a dziś to stabilna firma
Media
Donald Trump: Mamy nabywcę dla TikToka. Na sprzedaż musi zgodzić się Pekin
Media
Szefowa wyszukiwarek Google’a: AI stworzy wiele możliwości, ale trzeba być ostrożnym
Media
Donald Trump odsuwa termin sprzedaży TikToka. „Nie chce, by aplikacja zniknęła”
Media
Disney broni Dartha Vadera przed AI. „Midjourney to bezdenna studnia plagiatu”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama