Może to oznaczać, że jesteśmy społeczeństwem piratów, wiedza o prawie autorskim jest nam niemal obca, ale też, że książki i płyty są po prostu za drogie albo sprzedawane w niewłaściwym modelu biznesowym – uważają eksperci, którzy wczoraj komentowali najnowszy raport na temat... no właśnie. Wprawdzie Centrum Cyfrowe Projekt: Polska i instytut MillwardBrown SMG/KRC, czyli autorzy opublikowanego wczoraj wieczorem raportu „Obiegi kultury. Społeczna cyrkulacja treści", odżegnują się od terminu „pirat", ale zebrane przez nich dane potwierdzają istnienie ogromnego internetowego „podziemia" z dostępnymi dla każdego darmowymi dobrami kultury.
Z badań przeprowadzonych wśród 1283 internautach wynika, że aż 72 proc. aktywnie korzystających z sieci Polaków powyżej 15 roku życia ściąga pliki z Internetu, nie płacąc za nie. Jeśli doliczy się do nich te osoby, które wymieniają się plikami ze znajomymi i korzystają ze streamingu w sieci (czyli np. oglądają tam filmy i słuchają muzyki bez ściągania plików), odsetek rośnie do 92 proc. Po dodaniu kolejnej grupy: tej, która wymienia się plikami, książkami i płytami CD oraz DVD okazuje się, że dobrami kultury wymienia się 98 proc. Internautów w Polsce.
Połowa młodych Polaków nie kupuje płyt i książek
Z drugiej części badań, przeprowadzonej na reprezentatywnej grupie 1004 Polaków wynika, że wśród wszystkich osób w wieku 15-24 lat aż 51 proc. ściąga pliki muzyczne i inne z sieci oraz ogląda tam filmy i słucha muzyki nie kupując żadnych płyt ani książek. To oczywiście świadczy nie tylko o skali internetowego piractwa, ale i o popularności serwisów streamingowych. – Część tych praktyk na pewno jest nielegalnych – komentował wyniki raportu Alek Tarkowski, jeden z jego współautorów, którzy mimo to upierają się, by nie nazywać zjawiska „piractwem". – Nie mówimy o piratach i złodziejach, bo nie chcemy nikogo stygmatyzować, tylko pokazać, ja Polacy korzystają z dóbr kultury – mówił.
A jak korzystają? Okazuje się, że niezwykle rzadko odpłatnie. - Tylko 13 proc. z nas kupuje książki, muzykę lub filmy. Aż 33 proc. uzyskuje je w postaci cyfrowej w sposób nieformalny (czyli legalnie lub nie, ale nie poprzez zakup – red.), za darmo – mówił Mirosław Filiciak, współautor raportu. Jeśli do tego doliczy się tych, którzy wypożyczają filmy i książki (także na pendrive'ach nielegalne) od siebie i z bibliotek, okazuje się, że korzysta z nich 39 proc. Polaków. – Czyli trzykrotnie więcej niż jest tych, którzy książki kupują – zauważa Filiciak.
Ja tłumaczył, ludzie często nie wiedzą, co tak naprawdę oznacza legalne i nielegalne korzystanie z treści. – Oglądają film wklejony na serwisie You Tube i nie zastanawiają się czy jest on tam zamieszczony za wiedzą i zgodą producenta – mówił.