Twórca największej polskiej spółki informatycznej, która w ostatnim czasie doznała kilku biznesowych ciosów, początkowo nie wiązał swojej kariery zawodowej z biznesem. Po ukończeniu Akademii Ekonomicznej w Krakowie był pracownikiem naukowym filii UMCS w Rzeszowie (obecnie Uniwersytet Rzeszowski). Szybko odkrył jednak, że jako wykładowca nigdy nie dorobi się większych pieniędzy i nie utrzyma za to rodziny, która w międzyczasie powiększyła się o córkę. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych, żeby nauczyć się przedsiębiorczości. Zdobyte doświadczenia (i pieniądze) wykorzystał w spółce Jazcoop, która zajmowała się produkcją keczupu.
Przejęcia, przejęcia...
Nie miał jednak serca do tego biznesu, dlatego w 1991 r. postanowił spróbować sił w informatyce, która była bliższa jego wykształceniu i zainteresowaniom. Stanął na czele rzeszowskiego oddziału warszawskiego Compu. Wdrażał systemy w bankach spółdzielczych. Rynek ten szybko okazał się dla Górala zbyt ciasny. Dlatego zaczął tworzyć rozwiązania dla banków komercyjnych. To pozwoliło Compowi Rzeszów wypłynąć na szerokie wody i w 2004 r. zadebiutować na warszawskiej giełdzie. Pieniądze pozyskane z rynku kapitałowego (ponad 40 mln zł) pozwoliły na przejęcie słowackiej firmy Asset Soft, która podobnie jak Comp Rzeszów produkowała rozwiązania dla instytucji finansowych (z połączenia nazw obu spółek w 2005 r. wyłoniło się Asseco).
Kolejne przejęcia posypały się jak z rękawa. Softbank, Spin, Ster-Projekt i wreszcie Prokom Software to znane przed laty marki w polskiej branży IT, które zostały wchłonięte przez rzeszowską spółkę. Szczególnie agresywnym ruchem był zakup firmy należącej do Ryszarda Krauzego, która do 2007 r. była głównym akcjonariuszem Asseco Poland. Góral, wykorzystując fakt, że gdyński biznesmen został wplątany w tzw. aferę gruntową ( film o spotkaniu w hotelu Marriott, w którym uczestniczyli Krauze i Janusz Kaczmarek, ówczesny szef MSWiA) złożył mu ofertę odkupienia Prokomu Software. Tak naprawdę to nie wiadomo jednak, kto był pomysłodawcą transakcji.
Państwo polskie powinno wspierać rodzimych przedsiębiorców – uważa prezes Asseco Poland
Początkowo Krauze miał bowiem zainkasować aż 700 mln zł w gotówce, czyli ponad 230 zł za akcje, które na GPW kosztowały po 130 zł. Akcjonariusze Asseco nie chcieli zgodzić się na taki wydatek. Góral, przyciśnięty do muru, musiał renegocjować z Krauzem warunki. Wytargował 120 mln zł rabatu. – Jestem pewien, że grupa Asseco szybko odzyska zainwestowaną kwotę dzięki potencjałowi, jaki drzemie w Prokomie. Na tym się da zarobić – przekonywał wówczas Góral. Miał rację.