Rezolucja, której autorem jest Andreas Schwab, niemiecki chadek, jest bardzo popierana przez wielkie niemieckie koncerny medialne, które chciałyby trochę uszczknąć z lukratywnego rynku zajętego w tej chwili przez Google. Nie ma się więc co dziwić, że jest popierana zarówno przez chadeków, jak i socjalistów. W obu grupach delegacja niemiecka ma bardzo silne wpływy. Rezolucja nie podoba się natomiast Amerykanom: republikanie i demokraci wspólnie protestują przeciwko niej. Pod rezolucją znalazło się blisko 50 nazwisk eurodeputowanych, wśród nich Michał Boni i Róża Thun z PO.
PE nie ma żadnych kompetencji w dziedzinie konkurencji. Nawet więc, jeśli rezolucja zostanie przyjęta przez eurodeputowanych, to nie zostanie wprowadzana w życie. Zresztą oni sami wiedzą, że takie rozwiązanie prawne mogłoby zostać podważone przez sąd, co przyznał w jednym z wywiadów Andreas Schwab. Dokument pokazuje jednak, że atmosfera polityczna wokół amerykańskiej firmy gęstnieje. Tę presję może odczuć Margrethe Vestager, unijna komisarz ds. konkurencji. Przejęła ona po Joaquinie Almuni dochodzenie w sprawie Google, a konkretnie tego, że jego reklamy umieszczane na stronie wyników wyszukiwania, mają preferencje przed innymi. Almunia próbował rozwiązania polubownego, wstępnie zgodził się też na rozwiązanie bardzo krytykowane przez konkurentów Google. Przed duńską komisarz stanie niedługo ostateczna decyzja w tej sprawie.
Anna Słojewska z Brukseli