W Polsce jesteśmy na etapie edukowania reklamodawców na temat tego rynku – mówi Szymon Pikula, prezes notowanej na NewConnect spółki Call2Action, która specjalizuje się w digital signage.
Na świecie wartość tego rynku instytut ABI Research oszacował na koniec 2010 r. na 1,3 mld dol. W 2016 roku – licząc nie tylko wydatki na reklamę na takich ekranach, ale także technologię i na same nośniki ma wzrosnąć do 4,5 mld dol. – Ekrany bywają bardziej przekonujące niż reklamy w niektórych mediach tradycyjnych. Zdefiniowały od nowa reklamę zewnętrzną, bo rozprzestrzeniły się m.in. na centra handlowe, lotniska czy banki, przekazując odbiorcom treści w najlepszym momencie – komentuje Larry Fisher, dyrektor w ABI Research. Ten moment to np. bezczynny czas w komunikacji miejskiej, na lotnisku czy kolejka do kasy w sklepie.
– Centra handlowe generują największe przepływy klientów, więc to naturalna lokalizacja na tego typu nośniki. Jesteśmy z nich bardzo zadowoleni, będą się pojawiać kolejne. Klientów taka reklama nie męczy, nie jest nachalna, a przynosi duży efekt – mówi pracownik firmy zarządzającej kilkoma dużymi galeriami.
Szybki wzrost
Polski rynek takich ekranów reklamowych trzy lata temu branża szacowała na 10 tysięcy sztuk. – Kryzys trochę przystopował rozwój, ale od połowy 2010 r. przyrost ich liczby jest bardzo duży. Dziś jest ich 15 – 20 tys. – mówi Szymon Pikula. W związku z rozwojem tego rynku spółka, która zarządza ponad 3,5 tys. takich ekranów w Polsce (m.in. 460 w sieci Piotr i Paweł), w I kwartale tego roku odnotowała 1,9 mln zł przychodów: sześć razy więcej niż rok wcześniej, i liczy na dalsze zwyżki. Na koniec tego roku chce mieć 4,5 tys. ekranów, a na koniec przyszłego – ponad 6 tys.
Podobne ekrany mają m.in. sieci Alma i Carrefour. W tej drugiej zarządza nimi PRN Polska, której współwłaścicielem jest Grupa Polsat. – Jesteśmy zainteresowani obecnością na tym rynku – zapewnia Tomasz Matwiejczuk, rzecznik Polsatu.