Ak­cje Fa­ce­bo­oka sta­ły się re­kor­do­wo ta­nie, kiedy w czwar­tek za­koń­czył się je­den z okre­sów za­ka­zu sprze­da­ży czę­ści z tych wa­lo­rów (tzw. loc­k-u­pów). W ten spo­sób wie­lu in­we­sto­rów, któ­rzy mie­li oka­zję do wcze­sne­go za­ku­pu ak­cji, uzy­ska­ło moż­li­wość ich spie­nię­że­nia. „Uwol­nio­nych" zo­sta­ło bli­sko 271 mln ak­cji Fa­ce­bo­oka.

W efek­cie przez pierw­sze dziesięć mi­nut czwart­ko­wej se­sji wła­ści­cie­li zmie­ni­ły 22 mln wa­lo­rów tej spół­ki, a przez na­stęp­ne 20 mi­nut ob­ro­ty zwięk­szy­ły się o ko­lej­nych 20 mln ak­cji. Pa­pie­ry Fa­ce­bo­oka zniż­ko­wa­ły wów­czas o pra­wie 7 proc. (pła­co­no za nie na­wet 19,7 dol.), a czwart­ko­wą se­sję skoń­czy­ły 6,3-proc. spad­kiem. Na otwar­ciu w pią­tek kurs lek­ko (o 0,9 proc.) od­bił. Ka­pi­tał Fa­ce­bo­oka dzie­li się na po­nad 2,4 mld ak­cji, ale do czwart­ku by­ło ich w ob­ro­cie nie­speł­na 500 mln. Po­zo­sta­łe wa­lo­ry by­ły blo­ko­wa­ne przez loc­k-u­py. Ce­lem loc­k-u­pów jest za­po­bie­ga­nie za­la­nia ryn­ku przez ak­cje da­nej spół­ki po ofer­cie pu­blicz­nej. Nie­któ­rzy in­we­sto­rzy zo­bo­wią­zu­ją się wów­czas, że przez pe­wien czas nie bę­dą sprze­da­wa­li tych pa­pie­rów. W przy­pad­ku Fa­ce­bo­oka loc­k-u­py bę­dą wy­ga­sa­ły stop­nio­wo w cią­gu nad­cho­dzą­cych mie­się­cy. Ostat­ni z nich za­koń­czy się w ma­ju 2013 r., czy­li w rok po de­biu­cie tej fir­my na gieł­dzie. Moż­li­wa jest więc dal­sza prze­ce­na ak­cji Fa­ce­bo­oka.

– Za­pnij­cie pa­sy na na­stęp­ne kil­ka mie­się­cy, aż te wszyst­kie pa­pie­ry zo­sta­ną uwol­nio­ne – ostrze­ga Tom For­te, ana­li­tyk z Tel­sey Ad­vi­so­ry Gro­up. Pi­ku­ją­cy kurs spół­ki, któ­rej de­biut miał być hi­sto­rycz­ny, a z per­spek­ty­wy kil­ku mie­się­cy oka­zu­je się moc­no roz­dmu­cha­nym wy­da­rze­niem me­dial­nym, to nie­je­dy­ny kło­pot Mar­ka Zuc­ker­ber­ga. Wpraw­dzie re­kla­mo­daw­cy nie po­szli ma­so­wo tro­pem Ge­ne­ral Mo­tors, ale fir­ma wciąż ma kło­po­ty ze swo­im mo­de­lem re­kla­mo­wym. GM w ma­ju zre­zy­gno­wał z wy­ku­po­wa­nia re­klam na Fa­ce­bo­oku (we­dług ame­ry­kań­skich me­diów rocz­nie wy­da­wał na pro­mo­cję na por­ta­lu 10 mln do­la­rów), tłu­ma­cząc, że nie ma żad­nych do­wo­dów na to, że zwięk­sza­ły one sprze­daż je­go sa­mo­cho­dów. Za­cho­wał na Fa­ce­bo­oku je­dy­nie swo­je dar­mo­we pro­fi­le. W od­po­wie­dzi Fa­ce­bo­ok zin­ten­sy­fi­ko­wał de­ba­tę nad sku­tecz­no­ścią re­klam w ra­mach ra­dy klien­tów, w skład któ­rej wcho­dzą re­kla­mo­wi gi­gan­ci: m.in. Uni­le­ver, Wal­mart, Co­ca­-Co­la, Ford i Dia­geo (pro­du­cent al­ko­ho­lu). Jak po­da­je Świa­to­we Cen­trum Ba­dań nad Re­kla­mą (WARC), por­tal prze­pro­wa­dził ba­da­nie 63 re­kla­mo­wych kam­pa­nii, z któ­re­go wy­nik­a, że więk­szość przy­nio­sła trzy­krot­ny zwrot z in­we­sty­cji. Ko­sme­tycz­na mar­ka Su­ave za każ­de­go do­la­ra wy­da­ne­go na kam­pa­nie na Fa­ce­bo­oku za­in­ka­so­wa­ła na­wet 8,41 dol. przy­cho­dów sprze­da­żo­wych.

Pro­blem tkwi w me­to­do­lo­gii li­cze­nia ta­kie­go zwro­tu. Je­śli fir­ma wy­dru­ku­je na por­ta­lu spo­łecz­no­ścio­wym zniż­ko­wy ku­pon na swój pro­dukt i po­tem od­no­tu­je szyb­ki wzrost je­go sprze­da­ży, moż­na te dwa wy­da­rze­nia po­wią­zać. Nie za­wsze jed­nak da się w pro­sty spo­sób prze­ło­żyć wy­dat­ki na por­ta­le spo­łecz­no­ścio­we na efek­ty sprze­da­ży, a wy­da­ją­cy du­że su­my naj­więk­si re­kla­mo­daw­cy wo­le­li­by być pew­ni, że nie trwo­nią pie­nię­dzy. Na ryn­ku nie bra­ku­je i prze­ciw­ni­ków fi­lo­zo­fii GM. – Je­śli nie mo­że­my zmie­rzyć czyn­ni­ka sprze­da­żo­we­go tych dzia­łań, uży­wa­jąc tra­dy­cyj­nych me­tod po­mia­ro­wych, niech tak bę­dzie. Cza­sem trze­ba tro­chę za­ufać – mó­wił „The Wall Stre­et Jo­ur­nal" Joe Trio­po­di, szef mar­ke­tin­gu i re­kla­my Co­ca­-Co­li, któ­ra ma na Fa­ce­bo­oku 48 mln fa­nów. Dru­gim pro­ble­mem, z któ­rym za­ło­ży­ciel i szef Fa­ce­bo­oka pró­bu­je się zmie­rzyć, jest kło­pot z za­ra­bia­niem na użyt­kow­ni­kach od­wie­dza­ją­cych por­tal przez urzą­dze­nia mo­bil­ne. A jest ich co­raz wię­cej – na ko­niec czerw­ca 543 mln, o 67 proc. wię­cej niż rok wcze­śniej. – Fa­ce­bo­ok ma ten sam pro­blem, co Go­ogle, któ­ry znacz­nie go­rzej za­ra­bia na in­ter­nau­tach wy­szu­ku­ją­cych in­for­ma­cje przez ko­mór­ki, a nie na kom­pu­te­rze. Mark Zuc­ker­berg tak­że nie ma na ra­zie żad­ne­go po­my­słu na mo­ne­ty­za­cję roz­wią­zań mo­bil­nych – mó­wił „Rz" w dniu de­biu­tu Fa­ce­bo­oka To­masz Jaż­dżyń­ski, pre­zes GG Ne­twork w Pol­sce. Świa­do­mi te­go wła­ści­cie­le Fa­ce­bo­oka ru­szy­li z no­wy­mi mo­bil­ny­mi roz­wią­za­nia­mi re­kla­mo­wy­mi, ale po­le ich dzia­ła­nia jest moc­no ogra­ni­czo­ne prze­kąt­ny­mi ekra­nów, któ­re – za­pcha­ne re­kla­ma­mi – szyb­ko znie­chę­cą użyt­kow­ni­ków. Po­pu­lar­ne są więc przede wszyst­kim tzw. zda­rze­nia spon­so­ro­wa­ne po­ja­wia­ją­ce się mię­dzy bie­żą­cy­mi wy­da­rze­nia­mi na pro­fi­lu użyt­kow­ni­ka. – Wszy­scy wie­my, że przy­szłość le­ży w tech­no­lo­giach mo­bil­nych, ale za wcze­śnie, by prze­są­dzać, któ­ry mo­del re­kla­mo­wy naj­le­piej spraw­dzi się na tym po­lu – ko­men­to­wał eMarketerowi Jeff Ban­der, szef fir­my EyeTrackShop w Ame­ry­ce Płn., któ­ra prze­ba­da­ła m.in. za­pa­mię­ty­wal­ność re­klam na Fa­ce­bo­oku w za­leż­no­ści od te­go, czy by­ły oglą­da­ne z kom­pu­te­ra sta­cjo­nar­ne­go, ta­ble­tu czy ko­mór­ki. Naj­sła­biej wy­pa­dły w ba­da­niu te ostat­nie. To m.in. dy­le­ma­ty re­kla­mo­daw­ców uwa­ża się za je­den z po­wo­dów sła­bej kon­dy­cji spół­ki na Na­sdaq. Od swo­jej ofer­ty pu­blicz­nej 18 ma­ja 2012 r. Fa­ce­bo­ok stra­cił na war­to­ści już po­nad 40 mld dol. Kurs je­go ak­cji spadł o pra­wie 50 proc. Ce­na z ofer­ty wy­no­si­ła 38 dol. za ak­cję i pierw­sze­go dnia ob­ro­tów sko­czy­ła na­wet do 45 dol., ale za­mknę­ła się wów­czas na 38,23 dol.

Póź­niej by­ło już ra­czej go­rzej. Fa­ce­bo­ok oraz ban­ki in­we­sty­cyj­ne przy­go­to­wu­ją­ce je­go ofer­tę sta­ły się obiek­tem po­zwów skła­da­nych przez in­we­sto­rów. Ma­ją oni za złe po­zwa­nym, że ban­ki in­we­sty­cyj­ne na krót­ko przed ofer­tą Fa­ce­bo­oka ob­ni­ża­ły pro­gno­zy fi­nan­so­we dla tej spół­ki, ale po­wia­do­mi­ły o tym tyl­ko nie­licz­nych klien­tów. Cześć ana­li­ty­ków spo­dzie­wa się jed­nak, że prze­ce­na ak­cji zo­sta­nie za­ha­mo­wa­na. – Do­tych­cza­so­wy spa­dek kur­su Fa­ce­bo­oka był tak głę­bo­ki, że nie­któ­rzy in­we­sto­rzy wo­lą trzy­mać te pa­pie­ry. Nie by­ło­by prze­cież w in­te­re­sie udzia­łow­ców wy­prze­da­wać ak­cje na ryn­ku za jed­nym za­ma­chem – wska­zu­je Mark Har­ding, ana­li­tyk w ame­ry­kań­skiej fir­mie JMP Se­cu­ri­ties.