Xiaomi dosłownie oznacza „mały ryż". Prezes firmy Lei Jun tłumaczy w wywiadach, że to nawiązanie do buddyjskiej filozofii, według której nawet maleńkie ziarenko ryżu może być tak wielkie jak góra. Dlatego w nazwie jest „mały" czyli „xiao". Z kolei „mi" to także akronim od mobilnego internetu albo Mission Impossible (niemożliwej do wykonania misji), ponieważ nikt nie wierzył w powodzenie Xiaomi na początku. Lei Jun wzoruje swoje przedsiębiorstwo na Apple, sam ubiera się nawet podobnie jak Steve Jobs, nosi dżinsy i ciemne koszule. Celem firmy jest upowszechnienie smartfonu, który ma takie same funkcje jak iPhone czy Samsung Galaxy, ale jest o połowę tańszy.
Ambitne plany
Do Xiaomi należy 7 proc. rodzimego rynku, firma nieznacznie wyprzedza Apple. Prezes postawił na odmienną od konkurencji strategię i od początku bardzo mocno rozwijał komunikację o swoim przedsiębiorstwie w mediach społecznościowych. Stał się także celebrytą świata nowych technologii, jego profil na chińskim Twitterze, serwisie Weibo śledzi ponad 11,3 mln użytkowników. Produkty firmy są dostępne jedynie za pośrednictwem strony internetowej, na początku kwietnia podczas kolejnej rocznicy założenia Xiaomi w 12 godzin rozeszło się 1,3 mln telefonów.
Według ostatniego raportu firmy badawczej IDC Xiaomi to obecnie trzeci producent smartfonów na świecie. Najnowszy model o nazwie Mi4 odniósł ogromny sukces i pozwolił wskoczyć Chińczykom na podium. Pierwszy wciąż pozostaje Samsung, drugie miejsce zajmuje Apple, a za Xiaomi można znaleźć Lenovo i LG ex aequo. Rynek miał teoretycznie zwalniać, ale wciąż jest jeszcze ogromny potencjał wzrostu w dziedzinie sprzedaży telefonów komórkowych. W trzecim kwartale 201 roku sprzedało się ich blisko 328 mln sztuk, o 25,2 proc. więcej niż rok wcześniej i o 8,7 proc. więcej niż w poprzednim kwartale.
Xiaomi to nie wystarcza. Na swoim profilu chińskiego Twittera, Weibo, szef firmy Lei Jun poinformował o nowej inwestycji. Mały ryż planuje przeznaczyć miliard dolarów w stworzenie kontentu dla nowego segmentu rynku IT, inteligentnej telewizji. Smart TV (bo pod taką nazwą funkcjonują te urządzenia) dopełniałyby dotychczasowe ruchy Xiaomi w postaci urządzenia MiTV, taniego dekodera dostępnego w sprzedaży od początku 2013 roku. Chińczycy stworzyli własy system operacyjny przeznaczony na telewizory, jednak brakuje im do niego treści. Nie dysponują porównywalnego z konkurencją serwisu video. Wyszukiwarka Baidu prowadzi serwisy iQiyi oraz PPS, które łącznie notują ponad 345 mln widzów (lipiec 2014), z czego 134 mln na urządzeniach mobilnych. Każdego dnia w obu miejscach blisko 50 mln Chińczyków ogląda ponad 41 mln godzin materiałów video. Z kolei Alibaba łączy siły z internetową telewizją Wasu.
Ogromny potencjał
Rynek jest ogromny, a jego potencjał wzrostu jeszcze większy. W kwietniu 2014 roku Lei Jun zainwestował 310 mln dolarów w serwis oferujący streaming video, Xunlei. Wspominany miliard ma być przeznaczony na integrację treści i zacieśnianie współpracy. Tym samym Xiaomi planuje produkcję własnych programów skierowanych do sieci, będzie także kręcić filmy i seriale. 2015 rok przyniesie na pewno zwiększenie zainteresowania rodzimymi treściami, ponieważ chińska rada mediów ogranicza napływ zagranicznych treści telewizyjnych do kraju.