Im większy wybór w księgarniach, tym mniej mamy czasu, by czytać. Tak można streścić współczesny kryzys czytelnictwa. Czy zatem festiwal z książką w nazwie nie jest ekstrawagancją, czasochłonnym hobby?
Nie ma czasu
– Mamy świadomość zmiany kulturowej sprawiającej, że czytanie jest czynnością coraz trudniejszą – mówi Paulina Wilk, współtwórczyni Big Book Festivalu, pisarka i dziennikarka, niegdyś w redakcji „Rzeczpospolitej". – Trudną na poziomie neurofizjologii, zarządzania czasem codziennym i na poziomie wyborów. Zdaję sobie sprawę, z jak wieloma różnymi aktywnościami wymagającymi mniejszego skupienia książka musi dziś konkurować i my też się będziemy zastanawiać, jaką wartość ma dziś w Polsce czytanie książek.
Jako dowód Paulina Wilk wskazuje w programie festiwalu sobotnią debatę o godz. 12 z pogranicza ekonomii i kultury zatytułowaną „Nie ma czasu na czytanie". Można w niej uczestniczyć, choć nie trzeba osobiście, bo na profilu fejsbukowym festiwalu będzie transmisja wideo. Bo Big Book Festival to festiwal książki, który nie do końca polega na czytaniu. Na to jest czas w trakcie pozostałych 51 weekendów w roku – na Big Booku w literaturze się uczestniczy.
Tradycyjnie festiwal rozpocznie spektakl stworzony przez drugą założycielkę imprezy Annę Król. Reżyserka wzięła na warsztat jeden z najżywotniejszych motywów w historii literatury – „Fausta".
– W przeróżnych tekstach, począwszy od utworów literackich i prac naukowych, a skończywszy na Biblii i Koranie, szukam opowieści o przekraczaniu przez człowieka granic – opowiada Anna Król o pomyśle na spektakl „Czarne czy białe?". – Ciekawiła mnie zakorzeniona w człowieku pokusa, by pójść dalej, niż pozwalają na to wytyczone granice. Z jednej strony mamy nienasycenie i pożądanie, a z drugiej – konsekwencje związane z takim życiem.