Tytuł tego zbiorku tyleż znamienny co przewrotny. Teraz ja umieram, zdaje się mówić poeta, ale – co za szczęście! – jeszcze żyję, umieram w każdej chwili, ale przecież w każdej chwili żyję.
W najnowszych wierszach autor „Makatki z płonącego domu” i „Ulicy Ogrodowej” nieustannie wraca do początku, do czasów młodości, a nawet dzieciństwa, do czasu swoich narodzin, a więc do tego, co pamięta jak przez sen: „I stałem się na chwilę kimś/ Choć dalej byłem nikim” („Prawiek”). Pytanie „kim jestem” wraca w następnych wierszach. Na to pytanie nie ma jednej jedynej odpowiedzi, jedna z nich brzmi: „A może jestem nerwowym/ Kłębkiem wełny kosmicznej/ Zwijającym się według/ Wyższych reguł i zasad” („Kłębek kosmiczny”). Z uwagi na to, że nie ma jednej, a więc ostatecznej odpowiedzi, poecie nie pozostaje nic innego jak tylko „Wciąż od nowa”:
Dziwić się jak dziecko
Z otwartymi ustami
Że zegar z kukułką