Nikt mnie nie przekona, że magia wielkich liczb na niego nie działa. W czasach globalizacji wielkie liczby są jedną z niewielu rzeczy, które działają na wszystkich pod każdą szerokością geograficzną. Więc od nich zacznijmy. Sprzedaż książki zbliża się do 10 milionów na świecie, (z tego jakieś 150 tysięcy w Polsce, ale to nie koniec, bo wciąż jest na listach bestsellerów), jeśli dodać płyty DVD i wersję audio to jest zapewne bliżej 15 milionów. Jak się nazywa ten wydawniczy fenomen?
„Sekret”. Niewielu z państwa o nim słyszało? Nic dziwnego. Poważne pisma w zasadzie nie piszą o takich książkach. Przynajmniej w Polsce. Inaczej jest w Ameryce, gdzie autorka „Sekretu” Rhonda Byrne trafiła nawet na listę 100 najbardziej wpływowych ludzi magazynu „Time”, a „Newsweek” pokazał książkę na okładce. Pokazał, wiem, że brzmi to dziwnie, ale dokładnie tak było. „Sekret” to produkt taki jak, powiedzmy, nowy napój energetyzujący. Z własnym logo i charakterystyczną oprawą stylizowaną na starodruk, pełną tajemniczych, „alchemicznych” symboli. Z kampanią reklamową, której gwoździem był dwukrotny występ książki (i jej autorki) u Oprah Winfrey, wyroczni amerykańskich gospodyń domowych.
W zamierzchłych, dziecięcych czasach rock’n’rolla Elvis Presley opromieniony pierwszymi sukcesami wydał składankę pod tytułem „50 milionów fanów Elvisa nie może się mylić”. A czy może się mylić kilkanaście milionów czytelników? Mnie przesłanie „Sekretu” niepokojąco kojarzy się z postawą bohatera granego przez Toma Cruise’a w filmie „Magnolia” Paula Thomasa Andersona, który prowadzi kurs pod hasłem „jak uwodzić i porzucać kobiety”, co uczyniło go wielką gwiazdą popkultury oraz mediów.
Gdybym miał w sposób najbardziej lapidarny z możliwych ująć zawartość „Sekretu”, nazwałbym go „Biblią egoizmu”. Dlaczego? W tej książce, która jest dziwaczną hybrydą poradnika dla biznesmenów, kursu pozytywnego myślenia z wykładem duchowości w stylu New Age ani na chwilę nie pojawiają się inni ludzie czy też kategoria wspólnoty. W centrum stoi ja, na którym wszystko się kończy i zaczyna. Bijąca z każdej strony „Sekretu” wiara w fetysz samorealizacji, w to, że jeśli ja czegoś pragnę, to jestem w stanie to osiągnąć, jest momentami wręcz wzruszająca, a ogólnie bardzo pouczająca. Ujawnia bowiem niezgłębione pokłady optymizmu, na którym zbudowano Amerykę.
A jaka jest główna myśl książki? „Możesz mieć wszystko, robić wszystko albo być tym wszystkim, czym chcesz”. Dzięki „prawu przyciągania”, a jak ono brzmi: „podobne przyciąga podobne”. Nie myśl więc o tym, czego nie chcesz, myśl o tym, czego pragniesz. I wtedy stanie się to twoim udziałem – na tym właśnie polega sekret. Myśl o bogactwie, a zdobędziesz pieniądze. Myśl o udanym związku, a będziesz mieć udany związek. Myśl o dobrej fryzurze, a będziesz mieć genialną koafiurę. Bo jeśli będziesz myśleć o tym, że nie chcesz być biedny, nie chcesz kolejnej uczuciowej porażki i nie chcesz mieć fatalnej fryzury, to na pewno nie zdobędziesz pieniędzy, partner cię porzuci i będziesz wyglądać jak kocmołuch. Jeśli ktoś myśli, że kpię z treści książki, to się myli. Referuję ją niemal dosłownie. „Jedynym powodem, dla którego ludzie nie mają dość pieniędzy, jest to, że sami blokują ich napływ swoimi myślami”. O fryzurze też jest w „Sekrecie” i o zbyt ciasnych butach (wystarczy pomyśleć, że nie są ciasne). Jest tylko jeden problem: nie sposób zapanować nad 60 tysiącami myśli, które dziennie (jak wyliczyli eksperci „Sekretu”) przelatują nam przez głowę. Trzeba więc panować nad nimi poprzez uczucia, a żeby to osiągnąć, trzeba zawsze czuć się dobrze. Wieczne dobre samopoczucie zapewnią ćwiczenia i odpowiednia koncentracja. A potem już tylko trzy kroki: poproś, uwierz, otrzymaj. „Wydaj polecenie wszechświatowi”. Tak zatem koncentrujmy się. By schudnąć, wystarczy się w trakcie jedzenia skupić na „doświadczeniu, jakim jest przeżuwanie”. A jak brzmi niezawodna rada dla każdego i w każdej sprawie, ćwiczenie dzięki któremu posiądziesz sekret? „Zamykasz oczy (odgradzając się od wszystkiego, co rozprasza uwagę), skupiasz się na swoich uczuciach i uśmiechasz przez minutę”. Tak zatem, drodzy państwo, zamykamy oczka, uśmiechamy się szeroko i przeżuwamy, przeżuwamy.