Gdyby ktoś poważnie zabrał się do tego projektu, zaraz odezwałyby się głosy, że takie muzeum uraziłoby Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, że powinniśmy się liczyć z ich wrażliwością, że moglibyśmy rozgniewać Putina przypomnieniem tego, co Sowieci wyprawiali na Kresach. Skoro więc nie będzie cegieł, muzeum Kresów, trzeba wznosić z książek.
Jednym z jego budowniczych jest prof. Stanisław Sławomir Nicieja, autor monografii Cmentarza Łyczakowskiego. Jego najnowsza książka opowiada o galicyjskim trójmieście: Truskawcu, Borysławiu i Drohobyczu. I pełni poniekąd funkcje muzealne, ponieważ zawiera dziesiątki przedwojennych zdjęć kuracjuszy Truskawca, mieszkańców Drohobycza, borysławskich nafciarzy i robotników.
Nicieja konfrontuje opisywaną przez siebie przeszłość ze stanem obecnym. Truskawiec, w latach międzywojennych konkurujący z Krynicą o miano pierwszego kurortu Polski, nie przypomina dziś w niczym dawnego uzdrowiska. Zniknęły wille w stylu zakopiańskim zastąpione przez sanatoria molochy. W pejzażu Borysławia nie dominuje już las szybów wiertniczych. Jedynie Drohobycz z willami nafciarzy, zaniedbany, zachował dawny urok. Marian Hemar mówił o Drohobyczu, że jest to miasto zarówno: polskie, żydowskie jak i ukraińskie. O Drohobyczu pisał Henryk Grynberg w książce „Drohobycz, Drohobycz”. Jak wynika z książki Niciei, Grynberg przedstawił skarykaturyzowany, nieprawdziwy obraz stosunku Polaków do Żydów.
Wiadomo – Drohobycz to Bruno Schulz, a Borysław – to Szewach Weiss. Stanisław Nicieja przypomina i odkrywa przed czytelnikiem wiele innych postaci, jak choćby właściciela uzdrowiska w Truskawcu Rajmunda Jarosza, poetę Kazimierza Wierzyńskiego – drohobyczanina, nafciarzy Stanisława Szczepanowskiego i Władysława Szaynoka. Przypomina, że to w Galicji był początek światowego przemysłu naftowego. W Drohobyczu znajdowała się najnowocześniejsza w Europie i największa na tamte czasy rafineria Polmin. Borysław ze swoimi 1300 otworami wiertniczymi był galicyjską ziemią obiecaną, nękanym pożarami, tonącym w błocie piekłem dla robotników, rajem dla naftowych przedsiębiorców. Galicyjska gorączka nafty stała się tematem literackim. Pisali o niej Iwan Franko („Borysław się śmieje”), Stanisław Antoni Mueller („Henryk Flis”), Ignacy Sewer-Maciejowski („Nafta”, „Ponad siły”).
Książka prof. Niciei poświęcona galicyjskiemu trójmiastu przypomina także tych jego byłych mieszkańców, dzięki którym trwa pamięć o polskim Borysławiu, Drohobyczu i Truskawcu.