Krzyk rozpaczy

Szwajcarski pisarz Lukas Bärfuss, znany głównie jako dramaturg, napisał jedną z najbardziej przenikliwych i poruszających książek wyrastających z tematu ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku.

Publikacja: 05.06.2010 00:59

Krzyk rozpaczy

Foto: Rzeczpospolita

„Sto dni” nie jest ani wstrząsającym zapisem zbrodni jak większość książek reporterskich o rzezi, w której zginęło 800 tysięcy ludzi, ani relacją morderców czy też ofiar i świadków, którzy przeżyli – jak np. znakomite skądinąd książki Jeana Hatzfelda. Powieść Bärfussa to literackie świadectwo białego Szwajcara skonfrontowanego z rzeczywistością, której nie rozumie i nie ma ochoty zrozumieć, a która prowadzi go do odkrycia pokładów zła w sobie samym.

Autor nawiązuje do „Jądra ciemności” nie tylko na poziomie narracji – młody, pełen entuzjazmu idealista, pracownik organizacji pomocowej kończy jako wyjałowiony (jego nazwisko Hohl – „wydrążony”) żywy trup, wśród sprawców jednej z największych rzezi w historii ludzkości. Analogia z Conradem idzie jednak znacznie dalej. Książka Bärfussa jest zapisem upadku duszy ludzkiej, zaniku humanizmu, staczania się w „ciemność” nie tylko i nie przede wszystkim bezpośrednich sprawców zbrodni, ale również białych, którzy wyhodowali, sfinansowali i do końca wspierali politycznie reżim w Rwandzie.

Ta powieść to bezkompromisowe oskarżenie wobec lenistwa umysłowego, oportunizmu, fałszywego idealizmu tysięcy białych traktujących Afrykę jak egzotyczną przygodę albo zadanie do wypełnienia. Nie ma tu żadnych iluzji humanitarnego heroizmu rodem z „Hotelu Rwanda”. Jedynym sprawiedliwym, który potrafi spojrzeć prawdzie w oczy i nazwać fałsz po imieniu, okazuje się cyniczny i skorumpowany współpracownik Hohla z ambasady szwajcarskiej. To również on jako jedyny biały podejmuje ryzyko wywiezienia z Rwandy kilkudziesięciu ludzi (przy okazji ratowania kochanki), podczas gdy inni Szwajcarzy uciekają w popłochu, ratując własną skórę.

Wielką zaletą książki Lukasa Bärfussa jest opis Rwandy z czasów przed ludobójstwem. Pokazuje on mechanizmy budowanej latami współzależności politycznej między Rwandą a Francją. Ukazuje, jakim rajem stał się ten kraj dla białych idealistów działających w myśl zasady: Pojęcia nie mamy, kim są ci ludzie, nie znamy ich języka ani kultury, nie interesują nas dzielące ich różnice. Ale zawsze możemy zbudować szkołę albo obsadzić pole marchewką. W roli głównego oskarżonego Bärfuss stawia tu swój kraj – Szwajcarię.

Autor znakomicie opisuje atawistyczne zauroczenie białych mężczyzn seksem z czarnymi kobietami, słabszą część książki stanowi transformacja rwandyjskiej kochanki Hohla marzącej o wyjeździe do Europy w bezwzględną morderczynię. Ale, podobnie jak arcydzieło Conrada, książka Bärfussa nie jest opowieścią o upadku duchowym czarnych, tylko krzykiem rozpaczy wobec klęski człowieka w starciu ze złem.

[b]Lukas Bärfuss[/b] „Sto dni”. Przeł. Maria Skalska. Korporacja Ha!art, Kraków 2010

„Sto dni” nie jest ani wstrząsającym zapisem zbrodni jak większość książek reporterskich o rzezi, w której zginęło 800 tysięcy ludzi, ani relacją morderców czy też ofiar i świadków, którzy przeżyli – jak np. znakomite skądinąd książki Jeana Hatzfelda. Powieść Bärfussa to literackie świadectwo białego Szwajcara skonfrontowanego z rzeczywistością, której nie rozumie i nie ma ochoty zrozumieć, a która prowadzi go do odkrycia pokładów zła w sobie samym.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Literatura
Ernest Hemingway zabawny i dowcipny. Jest nowy przekład
Literatura
Zwycięzcy 18. Nagrody Literackiej Warszawy
Literatura
O tym jak redemptorysta pomógł Wydawnictwu Czarne, swoich i Andrzeja Stasiuka książkach mówi Monika Sznajderman
Literatura
Elektryczna sonda Zimbardo na mózgu Williama Szekspira
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Literatura
Nie żyje autor „Dnia szakala”. Frederick Forsyth miał 86 lat