Autor pominął różne szczegóły z biografii bohatera po 1989 roku. Zdumiewają niektóre zmiany. Na przykład w pierwszej edycji Passent naśmiewa się z pisarza katolickiego Jana Dobraczyńskiego. Teraz jego nazwisko mechanicznie zastąpił nazwiskiem Jarosława Marka Rymkiewicza.
Na okładce pierwszej edycji widnieje tylko tytuł, nazwisko Passenta i nie ma słowa o Fibaku. Obserwowałem w 1990 roku, z jaką złością Fibak przyjął ten fakt, bo na podstawie okładki nikt nie domyślał się, że książka jest o nim. No właśnie! Wadą książki jest to, że jest ona nazbyt grą Passenta, który pozostał na pierwszym planie, choć miał szansę dokonać koniecznej korekty.
Co kogo obchodzą w książce o Fibaku w 2010 roku osobiste emocje Passenta na temat pierwszej „Solidarności”? Autor pisze na przykład, że w 1981 roku wybitny dziennikarz sportowy Bohdan Tomaszewski „od czasu do czasu zza pazuchy nienagannie granatowej marynarki wyciągał ostrą strzałę. Jedną z takich strzał wypuścił pod moim adresem”. W książce jest za dużo politycznych emocji autora. Dla pokolenia trzydziestolatków to nudna archeologia.
Czego zabrakło? Na przykład Passent za pierwszą edycją cytuje entuzjastyczną wypowiedź o Fibaku wybitnej historyczki sztuki prof. Władysławy Jaworskiej. Tymczasem Jaworska wydała w 2006 swoje głośne „Wspomnienia”, gdzie raz tylko, zresztą obojętnie (!), wymieniła nazwisko Fibaka. Skąd u niej ta zmiana nastawienia? Fachowy i rzetelny biograf wyjaśniłby tę tajemnicę, ważną w życiorysie bohatera. Jego portret zyskałby na prawdzie i dramatyzmie. Bez tego Fibak jest papierowym bohaterem, jak postaci kreowane przez Jana Dobraczyńskiego, którego nazwisko Passent wyciął z obecnego wydania. A nazwisko znanego marszanda Andrzeja Starmacha przekręcił.
Sukcesy na korcie Fibak odnosił w latach 70. i 80. zeszłego wieku. Po 1989 roku funkcjonował w świadomości społecznej już przede wszystkim jako biznesmen lub kolekcjoner malarstwa. Mamy na słowo wierzyć autorowi, gdy pisze, że Fibak był właścicielem wielkich przedsiębiorstw? Dostępne są archiwa, autor mógł posłużyć się liczbami! Może Fibak był jedynie skromnym udziałowcem lub wnosił w aporcie tylko tzw. chwytliwe nazwisko? Podobnie można było sięgnąć do dokumentów, gdy chodzi o aferę z prostytutkami w Paryżu, zamiast powoływać się na oklepane opinie.