Znanego artystę estradowego i aktora namówiła na zwierzenia Karolina Prewęcka. Nie są ani dyskretne, ani wyznawane półgębkiem, ale — po całości... Ze szczegółami o znanych postaciach życia publicznego przywołanych z imienia i nazwiska.
[wyimek][link=http://empik.rp.pl/przypuszczam-ze-watpie-prewecka-karolina-lazuka-bohdan,prod58615669,ksiazka-p]Zobacz na Empik.rp.pl[/link][/wyimek]
„Bywa, że z niego jest trudny rozmówca” — mówi Maria Czubaszek w książce. — „Nie trzyma się tematu, przeskakuje z wątku na wątek. Nawet mnie, po wielu, wielu latach znajomości, a nawet można powiedzieć, przyjaźni, czasem nie udaje się podążać za jego tokiem myślenia”. Istotnie — Łazuce wszystko ze wszystkim się kojarzy. Zadawane pytania znikają w gąszczu mnożących się dygresji i wątków. Szkoda, że Karolina Prewęcka nie potrafiła okiełznać temperamentu swego rozmówcy.
Barbara Krafftówna zauważa, że Łazukę charakteryzuje specyficzny żart, zawsze spuentowany ruchem albo dźwiękiem. Niestety, brak ich w książce.
Łazuka często podkreśla, że nie chce być megalomański, ale bywa. Twierdzi, że nie jest łasy na pochwały, jednak przechowuje w pamięci i chętnie opowiada kto, kiedy i co dobrego o nim powiedział. Wspomina z żalem, że gdy był u szczytu powodzenia w połowie lat 60. i dostawał atrakcyjne zaproszenia z zagranicy, wiele z nich zawieruszało się w Pagarcie. Do dziś żałuje, że zaginęło to, które wystosował do niego sam Charles Aznavour. Bywa też bohater książki mało elegancki, gdy chełpi się np., że za studenckich czasów pod Dziekankę przychodziła do niego z bukiecikiem fiołków Krysia Sienkiewicz, a on wolał inną... O swoich czterech byłych żonach opowiada z atencją, ale dość szczegółowo. Plotkuje — nie tylko wspominkowo. Czasami niewinnie, jak wtedy, gdy donosi, że Aleksander Bardini i Jeremi Przybora uwielbiali słodycze; gorzej, gdy nie oszczędza żyjących, bliższych i dalszych znajomych.