Reklama
Rozwiń
Reklama

Bez fałszywej skromności

Laureatem Literackiej Nagrody m.st. Warszawy 2010 został Marek Nowakowski. Pisarz odebrał ją podczas wczorajszej gali w Arkadach Kubickiego. – Należało mi się – skwitował.

Publikacja: 03.10.2010 18:35

To był rok Marka Nowakowskiego. Huczne 75. urodziny, znakomite „Powidoki” i teraz ta nagroda

To był rok Marka Nowakowskiego. Huczne 75. urodziny, znakomite „Powidoki” i teraz ta nagroda

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Powściągliwie i z umiarem, bez zbędnego blichtru i taniego efekciarstwa – gala wręczenia Literackiej Nagrody m.st. Warszawy, podobnie jak w ubiegłych latach, była skupiona przede wszystkim na laureatach. Oczywiście nie mogło zabraknąć przemówienia prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz przekonującej, że Warszawa to miejsce przyjazne książce. Ale szczęśliwie szczególnych dłużyzn i patosu właściwego takim imprezom nie odnotowaliśmy.

[srodtytul]Prawda społeczna [/srodtytul]

Nagrodę dla Warszawskiego Twórcy, czyli nagrodę za całokształt twórczości, odebrał Marek Nowakowski. To dobry dla niego rok. Najpierw feta z okazji 75. urodzin, uczczonych również wyborem felietonów „Moja Warszawa. Powidoki” – pięknie wydanych i świetnie przyjętych. Teraz nagroda – ciesząca i kieszeń (100 tys. zł), i dumę (wcześniej odebrali ją m.in. Tadeusz Konwicki i Józef Hen). Dobry humor pisarza nie był więc dla nikogo zaskoczeniem.

– Należało mi się. Mówię to bez fałszywej skromności, z otwartą przyłbicą – cieszył się. – I z powodów, o których tu mówiono, i dlatego, że towarzystwo wcześniejszych laureatów jest mi miłe. Z Tadziem Konwickim spędziliśmy wiele godzin, gadając i racząc się wódką. Tak samo z Józiem Henem.

Jurorzy zauważyli, że literatura Nowakowskiego nie jest krzepiąca, ale niesie przytłaczającą prawdę społeczną.

Reklama
Reklama

Nagroda dla Nowakowskiego to także nagroda dla pewnego stylu pisania o mieście i jego mieszkańcach. Refleksyjnego, skupionego na przeciętnym człowieku – często drobnym pijaczku, obywatelu miejskich peryferiów. Jego zwyczajne, nijakie wręcz życie staje się pretekstem do ukazania prostych, a jednak głębokich prawd o świecie. Jest w tym pisaniu coś z przypowieści, jeszcze więcej z felietonu, a wszystko podawane jest szorstkim, gawędziarskim, niezwykle wciągającym językiem. Zawsze. Niezależnie od tego czy czytamy „Benka Kwiaciarza” (1961), „Raport o Stanie Wojennym” (1990), czy właśnie „Moją Warszawę. Powidoki”.

[srodtytul]Pod rybią łuską[/srodtytul]

Nowakowski zainkasował nagrodę za całokształt działań twórczych, więc same „Powidoki” nie mogły zwyciężyć w kategorii Literatura Piękna.

Tutaj laureatem został Ryszard Przybylski, uhonorowany za „Cień jaskółki”. Nieobecność laureata próbował zatuszować jeden z jurorów, długo rozwodząc się nad jego talentem: – To literatura erudycyjna, ale nie narzucająca się. Chopin w tej książce ożywa, staje się kimś bliskim nam.

W kategorii Literatura dla Dzieci i Młodzieży wyróżniono Pawła Beręsewicza za „Warszawa. Spacery z Ciumkami”. Na scenę wskoczył młody, przystojny, uśmiechnięty mężczyzna i oznajmił: – Muszę prosić o wybaczenie moje dzieci. Spacer niby miła rzecz, ale 11 spacerów z takim tatą jak ja to już męcząca sprawa. A to miasto tak szybko się zmienia, że muszę je chyba zabrać na kolejnych jedenaście. I nie wiem, jak im to powiedzieć.

W kategorii Edycja Warszawska wygrał Stanisław Milewski. – Jestem zaskoczony, bo zazwyczaj nagrody dostają ci, którzy zajmują się mieczem Syrenki, ewentualnie jej piękną twarzą – mówił autor „Codzienności niegdysiejszej Warszawy”. – Ja natomiast zajmuję się tym, co kryje się pod rybią łuską. Sprawami mrocznymi.

Reklama
Reklama

Arkady Kubickiego jako miejsce wręczenia nagrody sprawdziły się doskonale. Naturalny wdzięk i stłumione oświetlenie nadały kameralnego klimatu. Sama nagroda zaś dzięki werdyktom jury z każdym rokiem nabiera coraz większego prestiżu.

Powściągliwie i z umiarem, bez zbędnego blichtru i taniego efekciarstwa – gala wręczenia Literackiej Nagrody m.st. Warszawy, podobnie jak w ubiegłych latach, była skupiona przede wszystkim na laureatach. Oczywiście nie mogło zabraknąć przemówienia prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz przekonującej, że Warszawa to miejsce przyjazne książce. Ale szczęśliwie szczególnych dłużyzn i patosu właściwego takim imprezom nie odnotowaliśmy.

[srodtytul]Prawda społeczna [/srodtytul]

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Literatura
Marek Krajewski: Historia opętań zaczęła się od „Egzorcysty”
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Literatura
Marek Krajewski: Historia pewnego demona. Zaczęło się od „Egzorcysty"
Literatura
Powieść o kobiecie, która ma siłę duszy. Czy Tóibín ma szansę na Nobla?
Literatura
Marta Hermanowicz laureatką Nagrody Conrada 2025
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Literatura
Żona Muńka o jego zdradach: dobry grzesznik
Reklama
Reklama