Reklama
Rozwiń

Kolejny tom edycji “Dzieł” Melchiora Wańkowicza

W „Dziełach” Melchiora Wańkowicza przyszła kolej na tom z evergreenami: „Tędy i owędy” i „Zupą na gwoździu”

Publikacja: 03.12.2010 00:09

Melchior Wańkowicz Tędy i owędy. Zupa na gwoździu wstęp Marek Radziwon Prószyński i S-ka, Warszawa 2

Melchior Wańkowicz Tędy i owędy. Zupa na gwoździu wstęp Marek Radziwon Prószyński i S-ka, Warszawa 2010

Foto: Archiwum

To już piąte edycje tych książek pełnych anegdot i facecji, również – w „Zupie na gwoździu” – ponadczasowych, jak się okazuje, refleksji.

Po premierze „Tędy i owędy” krytycy głównie zwracali uwagę na humor i lekką formę dzieła. Czytane dziś zachwyca przede wszystkim stylem, który – jak pisze Aleksandra Ziółkowska-Boehm – „robił wrażenie żywiołowego, niekontrolowanego (...) Można by to przyrównać do metody impresjonistycznej w malarstwie”. Ze swej strony odniósłbym się do słów samego Wańkowicza, który w jednym z felietonów pomieszczonych w „Zupie na gwoździu” dokonał następującego porównania Żeromskiego z Sienkiewiczem (w „Zielu na kraterze” znajdziemy niemal bliźniaczy cytat):

„… Sienkiewicz jest wielki rozrzutny pan, a Żeromski ciułacz. Jeśli pan Andrzej ma taką, nie inną misiurkę, podrzuca tak a nie inaczej obuszek, a Pacunelki śpiewają taką a nie inną piosenkę, to posuwamy się z Sienkiewiczem od Środy do Piątku, od Piątku do Soboty czy tam innych miejscowości i jesteśmy pewni, że on tam z tymi ludźmi był, że na pewno tę Rzędzianową terlicę widział, że to go nie kosztowało poszukiwań, że spór Rzędzianów o gruszę na miedzy był mu bezpośrednio przez nich opowiedziany, a nie wzięty z jakichś fiszek Kubali. Jeśli weźmiemy drobiazgowe wyliczanie przez Żeromskiego sprzętu rybackiego, to fiszki sterczą na wszystkie strony jak słoma z siennika”. Otóż, niezależnie od estymy, jaką Wańkowicz darzył Żeromskiego, pisał on jak Sienkiewicz. A to wciąż jest komplement w literaturze polskiej największy z możliwych.

„Zupa na gwoździu”, której pierwsze wydanie ukazało się w 1967 r., po ponad 40 latach i ustrojowej „transformacji”, jawić się powinna jako książka li tylko historyczna, tymczasem wcale tak nie jest. Oto co na przykład odnotował Wańkowicz w czerwcu 1963 r.: „Najprzód plemię piastowe dowiedziało się, że importujemy zboże. I to skąd? Z Hameryki. Niedługo zeszło, a teraz dowiadujemy się, że importujemy węgiel koksowy. Zachodzi obawa, że poczniemy importować bachory. Bo węgiel, zboże i bachory to, zdawało się, nasze przyrodzone skarby. Niektóre z nich bardzo lubiliśmy wytwarzać”.

No i co się z nami porobiło?

Reklama
Reklama

[i]ZAMÓW TERAZ! cena: 64 zł Wyślij SMS o treści zupa1k1na numer 70500 (koszt SMS 0,61 zł z VAT)Płatność przy odbiorze. Szczegóły usługi na [link=http://www.one-step.pl]www.one-step.pl[/link][/i]

To już piąte edycje tych książek pełnych anegdot i facecji, również – w „Zupie na gwoździu” – ponadczasowych, jak się okazuje, refleksji.

Po premierze „Tędy i owędy” krytycy głównie zwracali uwagę na humor i lekką formę dzieła. Czytane dziś zachwyca przede wszystkim stylem, który – jak pisze Aleksandra Ziółkowska-Boehm – „robił wrażenie żywiołowego, niekontrolowanego (...) Można by to przyrównać do metody impresjonistycznej w malarstwie”. Ze swej strony odniósłbym się do słów samego Wańkowicza, który w jednym z felietonów pomieszczonych w „Zupie na gwoździu” dokonał następującego porównania Żeromskiego z Sienkiewiczem (w „Zielu na kraterze” znajdziemy niemal bliźniaczy cytat):

Reklama
Literatura
„Bałtyk", czyli kogo „obsmarował" w „Czarodziejskiej Górze" Tomasz Mann
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Literatura
„Bałtyk” Tora Eysteina Øveråsa: tajemnice twórców bałtyckiego kręgu
Literatura
„Świat zagubiony”czyli Polska Ludowa przenosi się w kosmos
Literatura
„Czarodziej śmierci” – nowy kryminał Katarzyny Bondy jak „Breaking Bad” po polsku
Literatura
Jakub Małecki ujawnia szczegóły nowej powieści – „Fabuła wynika z intymności”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama