Niewidzialna sztuka. O przyszłości komiksu

Jaka przyszłość czeka komiks? Czy rozwinie się treściowo lub formalnie?

Publikacja: 05.04.2011 18:55

 

Nie wiem, czy ktoś podjąłby się próby jednoznacznego określenia kierunków rozwoju komiksu, skoro nie ma zgody nawet w sprawie jego przeszłości. Nie ma jej i być nie może, skoro uczone głowy nie mogą zgodzić się nawet w sprawie nazw i definicji. Uniemożliwia to poniekąd samo określenie daty narodzin komiksu. Skoro nie wiadomo, czym jest komiks – skąd ma być wiadomo, jakie teksty artystyczne określać tym mianem? W tej kwestii najbliżej mi do poglądów Willa Eisnera i Scotta McClouda; zwłaszcza drugi doszukuje się śladów komiksu w pozornie bardzo dziwacznych miejscach i momentach w czasie. Bo czy ktoś przy zdrowych zmysłach uzna za komiksy historie opowiedziane egipskimi hieroglifami albo jakieś prekolumbijskie manuskrypty?

Wszystko zależy oczywiście od punktu widzenia; Scott McCloud głosi, że komiks to tekst, który może zajmować różne przestrzenie, gdyż jego cechą definicyjną nie jest rodzaj materii, na której się znajdzie (kamień, ściana, papier), ale sekwencyjność – opowiadanie kadrami zbudowanymi z obrazu i słowa w sekwencjach. Efekt narracyjny przy pomocy tych elementów można osiągnąć na wielu podłożach. Co więcej, McCloud nazywa komiks „niewidzialną sztuką": dzieje się on w pustej przestrzeni między kolejnymi kadrami, którą to przestrzeń wypełnia czytelnik. Tak rozumiany komiks rozgrywa się w głowie odbiorcy, który sam nadaje mu ruch i rekonstruuje sekwencje wcześniej zakodowane przez autora.

Patrząc w takiej optyce na przyszłość komiksu, nie sposób dostrzec jakichkolwiek ograniczeń formalnych dla tego medium. Aktualnie, w związku z wysokimi kosztami druku i rosnącym piractwem cyfrowym, wydawcy zaczynają myśleć o przestawieniu się na komiks zdigitalizowany, który można by czytać w odpowiednich aplikacjach dostępnych w telefonach komórkowych czy czytnikach e-booków – ogólnie we wszelkich urządzeniach elektronicznych. Komiks taki na pewno wiele zyskuje ze strony technicznej, bo nasycenie kolorów na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu jest dużo większe, niż na papierze. Komiksy w takiej postaci zajmują też zdecydowanie mniej miejsca, co ma bardzo praktyczny wymiar. Wie o tym każdy kolekcjoner komiksów, który musiał kiedyś ze swoją kolekcją się przeprowadzać...

Chociaż nie wierzę, że cyfrowe komiksy całkowicie zastąpią drukowane publikacje, to z całą pewnością przejmą znaczącą część rynku ze względu na obniżenie kosztów produkcji, a co za tym idzie, również kosztów ponoszonych przez odbiorców (chyba, że dojdzie do podobnego polskiego paradoksu, jak w przypadku muzyki w formacie mp3 albo e-booków, które zamiast kosztować znacznie mniej niż tradycyjnie publikowana muzyka i literatura, kosztują u nas prawie tyle samo...).

Przyszłości komiksu nie widzę natomiast w postaci tzw. motion comics, czyli komiksów z dodanymi elementami ruchu, które jak do tej pory mogą być co najwyżej miłymi dodatkami do wydań DVD lub Blu-ray z filmami komiksowymi, a nie samodzielnymi publikacjami. W założeniu chyba miały to być uatrakcyjnione w formie komiksy, które skuteczniej konkurowałyby między innymi z grami komputerowymi. Dodanie ruchu do komiksu oznacza jednak pozbawienie czytelnika tego, za co płaci, czyli wysiłku tworzenia komiksu w czasie rzeczywistym podczas czytania. W przypadku motion comics część pracy wykonuje za niego ktoś inny.

Jeśli chodzi o formę, przyszłość komiksu otwarta jest zatem na tyle, na ile możliwy jest stały postęp technologiczny. Jeśli chodzi o rodzaj stosowanej kreski, ograniczeniem jest głównie wyobraźnia twórcy. Treść natomiast nie jest ograniczona niczym, gdyż nawet jeśli artyście zabraknie pomysłów, dostarczy mu ich życie.

Na przyszłości komiksu cieniem kładzie się jedno tylko poważne ograniczenie: niezrozumienie jego treści poprzez wybiórcze czytanie. Może nas to prowadzić do urzeczywistnienia wizji świata, w którym zadaniem strażaków jest palenie książek, czego byliśmy bliscy w niedawnej aferze o komiks „Chopin. New romantic"...

Jakub Jankowski

Nie wiem, czy ktoś podjąłby się próby jednoznacznego określenia kierunków rozwoju komiksu, skoro nie ma zgody nawet w sprawie jego przeszłości. Nie ma jej i być nie może, skoro uczone głowy nie mogą zgodzić się nawet w sprawie nazw i definicji. Uniemożliwia to poniekąd samo określenie daty narodzin komiksu. Skoro nie wiadomo, czym jest komiks – skąd ma być wiadomo, jakie teksty artystyczne określać tym mianem? W tej kwestii najbliżej mi do poglądów Willa Eisnera i Scotta McClouda; zwłaszcza drugi doszukuje się śladów komiksu w pozornie bardzo dziwacznych miejscach i momentach w czasie. Bo czy ktoś przy zdrowych zmysłach uzna za komiksy historie opowiedziane egipskimi hieroglifami albo jakieś prekolumbijskie manuskrypty?

Pozostało 81% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski