Nie wiem, czy ktoś podjąłby się próby jednoznacznego określenia kierunków rozwoju komiksu, skoro nie ma zgody nawet w sprawie jego przeszłości. Nie ma jej i być nie może, skoro uczone głowy nie mogą zgodzić się nawet w sprawie nazw i definicji. Uniemożliwia to poniekąd samo określenie daty narodzin komiksu. Skoro nie wiadomo, czym jest komiks – skąd ma być wiadomo, jakie teksty artystyczne określać tym mianem? W tej kwestii najbliżej mi do poglądów Willa Eisnera i Scotta McClouda; zwłaszcza drugi doszukuje się śladów komiksu w pozornie bardzo dziwacznych miejscach i momentach w czasie. Bo czy ktoś przy zdrowych zmysłach uzna za komiksy historie opowiedziane egipskimi hieroglifami albo jakieś prekolumbijskie manuskrypty?
Wszystko zależy oczywiście od punktu widzenia; Scott McCloud głosi, że komiks to tekst, który może zajmować różne przestrzenie, gdyż jego cechą definicyjną nie jest rodzaj materii, na której się znajdzie (kamień, ściana, papier), ale sekwencyjność – opowiadanie kadrami zbudowanymi z obrazu i słowa w sekwencjach. Efekt narracyjny przy pomocy tych elementów można osiągnąć na wielu podłożach. Co więcej, McCloud nazywa komiks „niewidzialną sztuką": dzieje się on w pustej przestrzeni między kolejnymi kadrami, którą to przestrzeń wypełnia czytelnik. Tak rozumiany komiks rozgrywa się w głowie odbiorcy, który sam nadaje mu ruch i rekonstruuje sekwencje wcześniej zakodowane przez autora.
Patrząc w takiej optyce na przyszłość komiksu, nie sposób dostrzec jakichkolwiek ograniczeń formalnych dla tego medium. Aktualnie, w związku z wysokimi kosztami druku i rosnącym piractwem cyfrowym, wydawcy zaczynają myśleć o przestawieniu się na komiks zdigitalizowany, który można by czytać w odpowiednich aplikacjach dostępnych w telefonach komórkowych czy czytnikach e-booków – ogólnie we wszelkich urządzeniach elektronicznych. Komiks taki na pewno wiele zyskuje ze strony technicznej, bo nasycenie kolorów na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu jest dużo większe, niż na papierze. Komiksy w takiej postaci zajmują też zdecydowanie mniej miejsca, co ma bardzo praktyczny wymiar. Wie o tym każdy kolekcjoner komiksów, który musiał kiedyś ze swoją kolekcją się przeprowadzać...
Chociaż nie wierzę, że cyfrowe komiksy całkowicie zastąpią drukowane publikacje, to z całą pewnością przejmą znaczącą część rynku ze względu na obniżenie kosztów produkcji, a co za tym idzie, również kosztów ponoszonych przez odbiorców (chyba, że dojdzie do podobnego polskiego paradoksu, jak w przypadku muzyki w formacie mp3 albo e-booków, które zamiast kosztować znacznie mniej niż tradycyjnie publikowana muzyka i literatura, kosztują u nas prawie tyle samo...).