Książki na temat świata przestępczego – określenie „półświatek" wydaje się raczej nieadekwatne – to z reguły swego rodzaju tłumaczenia z obcego na nasze.
Stosując kategorie i kryteria funkcjonujące w języku „zdrowej", niepatologicznej, prawomyślnej części społeczeństwa, starają się one opisywać rzeczywistość, w której obowiązują zupełnie inne dyskursy, a więc inne sposoby porządkowania doświadczeń. Często epatują odbiorcę tym, co ekscesywne, bulwersujące i zwyrodniałe; co reprezentuje tę drugą, gorszą, „ciemną" stronę ludzkości, którą należy stanowczo potępiać i poddawać represjom.
Książki takie (lub filmy) zalecają się niekiedy do odbiorcy obrazami atrakcyjnego rzekomo „zła". Zwłaszcza jeśli przeciwstawia się ono jakiemuś innemu złu i występuje w roli karzącej ręki sprawiedliwości, której bezwzględne działania dają upust naszym wypieranym – jako etycznie nagannym – pragnieniom, by złych ludzi spotykały naprawdę złe rzeczy, a nie humanitarna resocjalizacja czy, nie daj Boże, terapia.