Jerzy Szyłak, polski pionier teorii komiksu, ma jakieś pretensje do kobiet. Rewanżuje się im w sensacyjnych fabułach, do których rysunki tworzą rozmaici graficy. Po „Szmince" i „Szelkach" przyszła kolej na „Prawdziwego przyjaciela" (rzecz powstała prawie dekadę temu, ale ukazała się niedawno, po drobnych zmianach). W przeciwieństwie do większości współczesnych kryminałów, cienki zeszyt można przeczytać jednym tchem.
Niestety, Szyłak nie posiada talentu dramaturgicznego. Dialogi irytują toporną naiwnością; intryga zaś jest równie fascynująca jak doroczny raport wytwórców papieru toaletowego; zaś problem - to klasyka seksualnej patologii: on nie może, więc się na niej mści.
Co do strony graficznej - był to debiut pełnometrażowy Jakuba Babczyńskiego, zatem trudno dziwić się pewnej nieporadności w prowadzeniu wizualnej narracji. Ale kilka plansz udanych (zwłaszcza sekwencja z prostytutką), a mroczny klimat czarno-białych rysunków podkręca niesztampowe kadrowanie. Gorzej wypadają zbliżenia głównych postaci.
A parka to interesująca: samotny, zakompleksiony onanista Tymek oraz jego... najlepszy przyjaciel. Z piekła rodem, lecz dziwnie wyprany z diabelskiej inteligencji, takoż urody. To diabeł dla ubogich (duchem i rozumem). Z wdziękiem łopaty wyłuszcza Tymkowi powody, dla których powinien tę i ową damę zlikwidować. Kieruje zbrodnicze zapędy podopiecznego ? z pań przynoszących ulgę seks-nieudacznikom (jak dany Tymek) na hipokrytki odmawiające biednym chłopcom cielesnych usług, żeby nad nimi panować. Pierwszy śmiertelny cios trafia byłą dziewczynę bohatera, udającą przed nim cnotkę, lecz puszczającą się z druhem drużynowym na obozie harcerskim.
Potem zaczyna się wendetta w imieniu wszystkich podobnie poszkodowanych mężczyzn. „Jak była młodsza ruchała się z kim popadnie, miała siedem czy osiem skrobanek, teraz nie może mieć dzieci, ale mężowi wmawia, że to jego wina i zrobiła się strasznie pobożna" - judzi czart, a Tymek mu wierzy; Tymek morduje; Tymek rozsmakowuje się w krwawym posłannictwie. Wszystko idzie jak z płatka, bo prawdziwy przyjaciel chroni mordercę przed wpadkami. Do momentu, kiedy w obronie kolejnej wskazanej przez diabła zbereźnicy staje ktoś potężniejszy. Kto? Proszę zgadywać.