"Czycz i filmowcy"

O kinowych adaptacjach trudnych opowiadań Stanisława Czycza i książce "Czycz i filmowcy" pisze Karolina Kaleta

Publikacja: 25.08.2012 01:01

"Czycz i filmowcy"

Foto: materiały prasowe

Red

W rocznicę śmierci Stanisława Czycza, krzeszowickiego poety i prozaika, nakładem wydawnictw Ha! art, ukazała się książka "Czycz i filmowcy" przybliżająca twórczość autora „Anda" w aspekcie jego związków z polskim kinem. Dr Piotr Marecki, długoletni badacz twórczości Czycza, specjalista od współczesnej literatury i jej powiązań z nowymi mediami, pokazuje jak twórczość pisarza, przez wiele lat funkcjonującego na marginesie życia literackiego, zmieniła obraz rodzimego kina. Za adaptację jego trudnej prozy zabrali się bowiem twórcy bardzo różni, o zupełnie odmiennych sposobach filmowania i postrzegania roli kina. Jednak, co ciekawe, każdemu z nich, na rożny sposób, udało się wyrazić to, co bardzo niefilmowe w prozie Czycza.

Aby zrozumieć, na czym polega nietypowość prozy autora „Ajola", należałoby przywołać okoliczności jego debiutu. Już samo wejście do literatury było wielkim skandalem. W 1954 roku młody, nieznany nikomu chłopak z krzeszowickich kamieniołomów, chciał zaistnieć w środowisku literackim. Nie miał żadnych dokonań, napisał jedynie kilka wierszy, które  przedstawił członkom Związku Literatów Polskich w Krakowie wraz z przypadkowo znalezionym tomem wierszy, cudem ocalałym z oświęcimskiego pociągu. Całość podpisał swoim nazwiskiem, prosząc o ich wydrukowanie, a następnie przyjęcie do Koła Młodych. Komisja naturalnie szybko odkryła podstęp, bowiem znalezione wiersze były tekstami zakazanego wówczas w Polsce Czesława Miłosza.

Środowisko literackie uznało ten występ za sprowokowaną manifestację polityczną poety – abnegata par excellence. Niektórzy wywrotowcy, jak np. Andrzej Bursa, zachwyceni postawą jawnie antysystemową, podjęli starania, by umożliwić poecie właściwy debiut. Po raz pierwszy swoje utwory wydrukował Czycz w literackim dodatku do Dziennika Polskiego, "Od A do Z". Do końca pozostał poza układami, poza wszelkimi klasyfikacjami. Niektórzy krytycy widzieli w nim poetę przeklętego z kręgu Bursy i Wojaczka, inni odczytywali jego utwory w kontekście przedwojennego katastrofizmu Miłosza i Czechowicza. Jednak żadna typologia nie  wyjaśniła specyfiki jego prozy, która do końca definiowała się najlepiej poprzez to, co odrzucała.

Trzy udane adaptacje

Tym bardziej zadziwiają trzy udane adaptacje jego prozy, trzy fenomeny w polskim kinie. Każdy z nich to rodzaj eksperymentu, próba sprawdzenia, gdzie obraz musi ustąpić wobec hermetycznego języka zawiłej literatury, na ile niefilmowe przygody prostych bohaterów możliwe są do oddania w kinie.

Co ciekawe, utwór uchodzący za najtrudniejszy do sfilmowania, opowiadanie „And", doczekał się aż dwóch adaptacji. Według anegdoty przytoczonej przez Andrzeja Titkowa, jeden z wykładowców łódzkiej filmówki,  Aleksander Jackiewicz, podawał „And" jako przykład prozy niemożliwej do ekranizacji. Latałło i Titkow mieli udowodnić, że jest inaczej.

Pierwszy film, z roku 1974, pt. „Pozwólcie nam do woli fruwać nad ogrodem" nakręcił Stanisław Latałło. To piękny obraz o dwóch życiowych maksymalistach i ich trudnej przyjaźni w peerelowskiej rzeczywistości końca lat 50. Para głównych bohaterów, Staszek i Andrzej, dla których pierwowzorami byli Stanisław Czycz i Andrzej Bursa, prowadzą bezustanną walkę ze środowiskiem żądnych zysku, chciwych i pozbawionych talentu młodych literatów. Łączy ich pociąg do robienia rzeczy niemożliwych i obsesyjny pęd ku śmierci.

Drugi film z 1989 roku, zrobił Andrzej Titkow na podstawie scenariusza pisanego wspólnie z Bronisławem Majem. „Światło odbite", którego akcja rozgrywa się w środowisku krakowskich literatów końca lat 80., opowiada o człowieku, który żyje w cieniu swojego przyjaciela, sławnego poety i świeci jego świtałem odbitym.

I wreszcie trzeci obraz, „Nad rzeką, której nie ma" to adaptacja opowiadań z tomu Czycza „Nim zajdzie księżyc". Właściwie jest to film na granicy filmu. Barański, tworząc obraz prosty, wyciszony, uchwycił poetyckość Czyczowskiej monotonii życia. Po prostu ludzki los, ze swoją powtarzalnością, uczynił tematem samym w sobie. Nieciągłość Czyczowskiej fabuły przerobił na cudowność chwili. Z prowincjonalnego miasteczka zrobił każde miasteczko, ze zwykłych bohaterów postaci archetypowe. Pokazał, jaką siłą mogą być te cechy pisarstwa Czycza, wobec których stawiano najczęstsze zarzuty: brak tradycyjnie rozumianej fabuły albo jej filmowa nieatrakcyjność, hermetyczny język, zwykłe życie prowincjonalnych bohaterów, czy estetyka operująca zbytnim naturalizmem.

I na koniec – ciekawostka. Kiedy scenariusz do filmu zamówił u Czycza znany polski reżyser, z olbrzymim dorobkiem filmowym, jako jedyny nie zrealizował obrazu. Ponoć obsesyjne pragnienie pisarza, by w polifonicznym zapisie oddać całą złożoność chaotyczności świata, przerosło techniczne możliwości kina. Nakręcenie filmu opartego na strumieniu świadomości okazało się niemożliwe. Mowa o Andrzeju Wajdzie i scenariuszu zatytułowanym „Arw".

Karolina Kaleta

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski