Jest rok 2008. Agata, Szymon i Marcel (dwoje grafików i muzyk jazzowy) wyjeżdżają do Anglii na dwa miesiące, by wakacje spędzić nie na polskich plażach, ale na angielskiej prowincji. Wszyscy mają po 20 lat, inteligenckie aspiracje, co nie chroni ich przed wpadnięciem w sidła najniższej warstwy polskiej emigracji. Sprzątanie baru, codziennie od 4 do 5 nad ranem; segregowanie odpadów na śmietnisku, siedem dni w tygodniu; podawanie posiłków w szpitalu, miejsce przy taśmie w rozlewni żrących substancji, kontrolowanie jakości w fabryce papieru toaletowego... To tylko niektóre zajęcia, jakich łapią się bohaterowie „Rozmówek polsko-angielskich".
Z pracą jest ciężko, zarobek niepewny, a życie codzienne wymaga umiejętności niemal survivalowych.
Cwani rodacy podnajmujący ziomkom swe pokoje po zawyżonych stawkach, kolejki w pośredniaku, szefowie, którzy jak mantrę powtarzają: „Work faster Pole"... Zestaw tematów, jaki porusza Agata Wawryniuk, jest doskonale znany, żeby nie powiedzieć zużyty, ale między „Rozmówkami..." a starszymi o kilka pokoleń podobnymi emigracyjnymi narracjami Edwarda Redlińskiego czy Huberta Klimki-Dobrzanieckiego jest jedna podstawowa różnica: bezpretensjonalność. Komiks ten nie ma nic z mrocznej opowieści o marginesie, na jakim lądują na emigracji nasi rodacy, o ich zniszczonych życiorysach, bezdomności i zagubieniu. Z tego samego zestawu elementów 25-letnia Wawryniuk komponuje układankę pełną śmiesznych historii, zwrotów akcji, spektakularnych ucieczek i trzaśnięć drzwiami. Dla jej bohaterów emigracja nie jest losem, wygnaniem, ale przygodą. Czarno-biały rysunek Wawryniuk ma w sobie zarówno coś z powagi i tragizmu kreski Marjane Satrapi, autorki „Persepolis", jak i dowcipu komiksowych pasków z codziennych gazet. Realistyczna w oddaniu tła, szczegółów, proponuje całkowitą groteskę w przedstawieniu swych bohaterów. Ucieczka przed właścicielem mieszkania, który przyszedł z lokalnymi dresiarzami odebrać zaległy czynsz, w tej konwencji ma tyle samo trwogi, co przygodowej konwencji Tina Tina. Największym atutem całości jest brak choćby śladu oskarżenia za niepowodzenia bohaterów. Wrocławska artystka raczej rozmywa odpowiedzialność, zawsze trudno uchwytną w kapitalizmie.
– E tam, wyszło dobrze. W końcu zarobiłam na aparat – oświadcza po powrocie z dwumiesięcznych saksów Agata. To jeszcze jeden niewesoły wniosek z „Rozmówek...". Skończył się czas szybkich karier i zawrotnych zarobków. Cieszmy się drobzgami.
Emigracja to obok kryzysu słowo klucz do opisu współczesności. Gdy nadchodzą chude lata, zaczyna się wielka wędrówka za pracą, pieniędzmi, możliwościami. A że kryzys trwa w najlepsze i wszystko wskazuje, że trwać jeszcze będzie, to i odważnych szukających szansy poza swoim krajem będzie przybywać. Emigrują już nie tylko Polacy do Irlandii, Ukraińcy do Polski i Turcy do Niemiec. Wyjeżdżać chcą Grecy, Włosi, Hiszpanie... Ciekawe dokąd? Polska kultura dopiero zaczyna opisywać ten proces. Dobrze, że nie skończyło się na serialu „Londyńczycy".